• : Array and string offset access syntax with curly braces is deprecated in /home/platne/serwer142769/public_html/sn.org.pl/modules/filter/filter.module on line 792.
  • : Array and string offset access syntax with curly braces is deprecated in /home/platne/serwer142769/public_html/sn.org.pl/modules/search/search.module on line 728.
  • : Array and string offset access syntax with curly braces is deprecated in /home/platne/serwer142769/public_html/sn.org.pl/sites/all/modules/mp3player/mp3player.module on line 1203.
  • : Array and string offset access syntax with curly braces is deprecated in /home/platne/serwer142769/public_html/sn.org.pl/sites/all/modules/mp3player/mp3player.module on line 1208.
  • warning: Illegal string offset 'files' in /home/platne/serwer142769/public_html/sn.org.pl/modules/upload/upload.module on line 273.
  • : The each() function is deprecated. This message will be suppressed on further calls in /home/platne/serwer142769/public_html/sn.org.pl/includes/menu.inc on line 1541.
  • : implode(): Passing glue string after array is deprecated. Swap the parameters in /home/platne/serwer142769/public_html/sn.org.pl/includes/common.inc on line 193.

Grono starszych oraz zbór Świadków Jehowy w Nowej Dębie

List o odłączeniu się
14 lutego 2004 roku

Grono starszych oraz zbór Świadków Jehowy w Nowej Dębie

 Drodzy członkowie zboru:
Piszę ten list po
wielu miesiącach intensywnego badania Biblii, materiałów wydanych przez
Towarzystwo Strażnica od roku 1879 aż do chwili obecnej, jak również
dodatkowych źródeł mając na uwadze zweryfikowanie wiarygodności Ciała
Kierowniczego Świadków Jehowy.
Postaram się możliwie najbardziej precyzyjnie i obiektywnie opisać
kwestie, które doprowadziły mnie do kryzysu wiary w nauczanie
Towarzystwa Strażnica oraz zaniepokoiły moje chrześcijańskie,
wyszkolone na Biblii (a nie na Strażnicy) sumienie.
[W cytowanych materiałach zaznaczyłem pogrubioną czcionką zdania czy zwroty kluczowe w omawianych zagadnieniach].
To, co odkryłem, wywołało we mnie trudny do opisania szok. Doszedłem do
przekonania, że Ciało Kierownicze Świadków Jehowy mieniące się jedynym
kanałem łączności z Bogiem odpowiada raczej wzorcowi fałszywego
proroka, gdyż zafałszowuje własną historię i literaturę, czym
zamieniali prawdę w kłamstwo! Doszukałem się tego, że ta organizacja
wielokrotnie naruszyła zasady z Galatów 1:8, Objawienia 22:18,19 i
Powtórzonego Prawa 18:20-22!
Powtórzonego Prawa 18:20-22
'Jednakże prorok ośmielający się mówić w moim imieniu słowo, którego mu
nie nakazałem mówić, lub mówiący w imieniu innych bogów, ów prorok
umrze. A jeśli powiesz w swym sercu: "Skąd będziemy wiedzieć, którego
słowa nie mówił Jehowa?", to gdy prorok mówi w imieniu Jehowy i słowo
to się nie sprawdzi ani nie spełni, jest to słowo, którego nie mówił
Jehowa. Prorok mówił je z zuchwalstwa. Nie wolno ci się go ulęknąć'.
Według mojego przekonania, Towarzystwo od początku do końca jest
fałszywym prorokiem, co poświadczają jego własne wypowiedzi. Ale żeby
nie być gołosłownym, najpierw ukażę cytaty z własnej literatury TS, w
których przyrównuje się ono do proroka Jehowy oraz udowadnia samo, że
występuje w imieniu Boga.
w72 4/1 197 'They Shall Know that a Prophet Was Among Them'
Ten "prorok"
nie jest pojedynczym człowiekiem, lecz stanowi grono złożone z mężczyzn
i kobiet. Była to niewielka grupa wiernych naśladowców Jezusa Chrystusa
znanych w owym czasie jako Międzynarodowi Badacze Pisma Świętego. Dzisiaj znani są jako chrześcijańscy świadkowie Jehowy.
I wciąż ogłaszają ostrzeżenie, a w zleconym im zadaniu są wspierani
przez przyłączające się rzesze setek tysięcy ludzi, którzy odnieśli się
z wiarą do ich poselstwa.
Strażnica nr 8 z 1972, s.24
"Prorokują oni gdyż występują w imieniu Boga" [Towarzystwo o sobie]
Strażnica nr 7 z 1978, ss.5, 6
A ponieważ nasze czasy odpowiadają okresowi, w którym żył prorok
Jeremiasz, wiec siłą rzeczy powinno dziś istnieć grono ludzi na wzór
Jeremiasza występujące w imieniu Jehowy. Taka grupa albo klasa istnieje! Tworzy ją cieszący się aprobatą Jehowy ostatek klasy 'niewolnika' (...) Wydawca i współpracownicy nowego czasopisma oraz zbór, który udzielał mu poparcia, wystąpili na arenie światowej w imieniu Boga proroka Jeremiasza (...) Rzecz nie ulega wątpliwości: Wydawca 'Strażnicy Syjońskiej i Zwiastuna Obecności Chrystusa' wystąpił na światowej arenie działalności religijnej w imieniu JEHOWY,
tak jak to niegdyś uczynił prorok Jeremiasz. (...) Rzecz zrozumiała, iż
na wydawców i zwolenników Strażnicy oraz związanych z nią innych
publikacji takie występowanie i przemawianie w imieniu Boga proroka
Jeremiasza od roku 1879 nakładało pewien obowiązek.
W powyższych
cytatach Towarzystwo samo utożsamia się z prorokiem Jehowy! W związku z
tym są oni odpowiedzialni za dokładność lub brak rzetelności wobec słów
wypowiadanych w imieniu Jehowy! Wziąwszy pod uwagę obecne nauki
Towarzystwa odnośnie oczekiwań związanych z okresem od roku 1914, to
dostrzegamy, że są one nierzetelne!
Na przykład w wydanej niedawno Strażnicy z 15 września 1998 roku, w artykule Wypatrywanie 'ze skwapliwym oczekiwaniem' poczyniono następującą wzmiankę:
. również XIX-wieczni szczerzy badacze Pisma Świętego pod wpływem
pewnego proroctwa trwali w oczekiwaniu. 'Siedem czasów' z Księgi
Daniela 4:25 powiązali z 'czasami pogan' i spodziewali się, że w roku 1914 Chrystus obejmie władzę królewską.
Jest to niesłychane przekręcenie faktów i nauk, jakie propagowało
Towarzystwo! To oczywista nieprawda. Oto własne słowa pastora Russella
na temat oczekiwań związanych z rokiem 1914.
Nie bądźmy więc zaskoczeni, kiedy w kolejnych rozdziałach prezentowane
będą dowody, że ustanawianie Królestwa Bożego już się zaczęło, że
według proroctwa jego panowanie rozpoczęło się w roku 1878, że "wojna onego wielkiego dnia Boga wszechmogącego" (Obj. 16:14), która zakończy się w roku 1914
zupełnym obaleniem obecnych mocarzy ziemi, została już rozpoczęta. Z
punktu widzenia Słowa Bożego zbieranie się armii jest wyraźnie
widoczne. (Wykłady Pisma Świętego, tom 2, Nadszedł czas, wyd. z 1889, s. 101; W wydaniu z roku 1915 zmieniono tekst "w roku 1914" na "w roku 1915")
Jak widać, XIX-wieczni Badacze po roku 1914 oczekiwali Armagedonu, a
nie obecności Chrystusa i objęcia przez niego władzy, gdyż uczono, że
Chrystus przybył z mocą swego Królestwa w roku 1878, a jego obecność
datowano od roku 1874!
Zion's Watch Tower 15 lipca 1894, s. 266; s. 1677 w reprintach
Nie widzimy żadnego powodu do zmiany obliczeń - nawet gdybyśmy chcieli,
nie możemy tego uczynić. Wierzymy, że są one datami Bożymi, a nie
naszymi. Pamiętajmy jednak, że koniec roku 1914 nie jest datą początku, lecz datą końca ucisku.
W powyższym cytacie rok 1914 opisano jako "datę końca ucisku", a nie
jego początek, jak to się naucza obecnie! A na dodatek uczono, że jest
to "data Boża"! A zatem wyraźnie dostrzegam tu fałszywe proroctwo.
Mało tego, chociaż w roku 1914 Armagedon nie nastąpił, to jeszcze przez
wiele lat (co najmniej do roku 1929) Towarzystwo uparcie stało na
stanowisku, że koniec "czasów Pogan" należy datować od roku 1799, a
paruzja Chrystusa rozpoczęła się w roku 1874:
Harfa Boża, ss.238-239, 1929 r.
Stosując tą samą regułę, dzień za rok, 1335 dni od R.P. 539 sprowadza nas do R.P. 1874, w którym to czasie, według chronologii biblijnej, Pan po raz wtóry przyszedł na ziemię.
Tu poruszymy tylko niektóre ważniejsze daty, aby pokazać, jak proroctwo
spełniło się. Chronologia do pewnego stopnia polega na akuratnych
obliczeniach i dlatego, mogą zajść czasami omyłki. Spełnione proroctwo
jest dowodem fizycznym, w czem nie mogą zajść żadne pomyłki. Stoi ono jako niemy świadek, którego sprawozdania nie można powątpiewać.
Są dwie ważne daty, których nie wolno uważać za jedno i to samo, mianowicie, początek 'czasu końca' i 'obecność Pana'. 'Czas końca' obejmuje okres od R.P. 1799, jak powyżej wskazano, do czasu zupełnego obalenia rządów szatana i ustanowienia królestwa Mesyjasza. Czas obecności naszego Pana datuje się od R.P. 1874, jak powyżej udowodniono. Zrozumienie proroctw do 'czasu końca' i obecności Pana celowo zostało ukryte przez Jehowę do właściwego czasu.
(...) W r. 1844 wynaleziono telegraf, a później telefon. Z początku
używano drutów i elektryczności do przesyłania komunikacyi, lecz teraz
z błyskawiczną szybkością przesyła się je w powietrzu do wszystkich
krańców świata.
Ten wielki wzrost wiedzy i podróżowania tam i sam, bez kwestyi, jest spełnieniem proroctwa odnoszącego się do 'czasu końca'. Te
fizyczne fakta nie mogą być powątpiewane i wystarczą, aby przekonać
człowieka myślącego, że od r.1799 żyjemy w 'czasie końca'.
[Pewność roku 1874 potwierdzono jeszcze kilkukrotnie na stronach 243, 252, 253]
Wspominając tamten okres, Towarzystwo próbuje dziś ukryć te niewygodne dla siebie fakty:
Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego, s.631
Obliczenia oparte na tym cyklu doprowadziły do wniosku, że być może
jesienią 1874 roku nastał dla całej ziemi większy rok jubileuszowy, że
chyba właśnie wtedy powrócił Pan i rozpoczęła się jego niewidzialna
obecność oraz 'czas naprawiania wszystkich rzeczy'.
Jednak
uważnie czytając literaturę z tamtego okresu nie widać żadnego "być
może" albo "chyba właśnie wtedy". Mamy dobitne i stanowcze stwierdzenia
typu "prezentujemy tu dowody", "to daty Boga, a nie nasze", "jesteśmy
przekonani", "nie zaszły tu żadne pomyłki [w obliczeniach]",
"udowodniono" lub "w to nie można wątpić".
Ponieważ - jak wskazałem wcześniej - Towarzystwo Strażnica mieni się
być "prorokiem Bożym" oraz "kanałem łączności pomiędzy Bogiem a ludźmi,
poprzez który Chrystus daje pokarm czeladzi", to takie błędne i
fałszywe proroctwa, jakimi wprowadzili w błąd całe rzesze ludzi ściąga
na TS olbrzymią odpowiedzialność. A na dodatek Towarzystwo próbuje
ukryć te fakty przed nowymi ŚJ, którzy tych czasów nie pamiętają.
Jest o wiele więcej takich fałszywych wypowiedzi ze strony Towarzystwa. Chociażby to, co mówili o roku 1925!
Miliony obecnie żyjących nigdy nie umrą, ss.60-1, wyd. z 1918
Możemy przeto z ufnością oczekiwać, że rok 1925-y zaznaczy się powrotem
Abrahama, Izaaka, Jakóba i wiernych proroków Starego Zakonu, a
mianowicie tych, których Apostoł wymienia w jedenastym rozdziale listu
do Żydów - do stanu ludzkiej doskonałości.
Miliony obecnie żyjących nigdy nie umrą, ss.59,60, wyd. z 1920
Proste obliczenie tych lat miłościwych wskazuje nam następujący fakt:
Siedemdziesiąt lat miłościwych po pięćdziesiąt każde uczyni 3500 lat.
Ten okres czasu zacząwszy się od 1575 roku przed Rokiem Pańskim 1-ym z
konieczności przywiódł nas do jesieni 1925 roku, o którym to czasie symbol się kończy a jego wielki antysymbol się zaczyna. Czegóż tedy mamy się spodziewać?
W symbolu musiało być kompletne przywrócenie, a zatem wielki antysymbol
musi zaznaczyć się początkiem przywrócenia wszechrzeczy. Główną rzeczą
mającą być przywróconą, jest życie ludzkie; a ponieważ Pismo Święte
stanowczo powiada, że nastąpi zmartwychwstanie Abrahama, Izaaka i
Jakóba i innych mężów starego Zakonu i że oni otrzymają pierwsi łaskę,
przeto możemy spodziewać się w roku 1925-ym powrotu tych wiernych mężów Izraela ze stanu śmierci, gdy zostaną wskrzeszeni do życia
i przywróceni do doskonałego stanu ludzkiego, oraz uczynieni
widzialnymi, legalnymi przedstawicielami nowego porządku rzeczy na
świecie.
Jest to kolejne nietrafione proroctwo, którego w żaden
sposób nie jestem w stanie przypisać Bożemu kanałowi łączności, a
jedynie świadczy o ludzkim błędnym sposobie rozumowania! Słowo Boże się
nie zmienia! Jedynie ludzkie słowa ulegają zmianom, ale Bóg stanowczo
mówi, iż On się nie zmienia!
Malachiasza 3:6
Ja bowiem jestem Jehowa; ja się nie zmieniłem.
Jakuba 1:17
Każdy dobry dar i każdy doskonały podarunek pochodzi z góry, bo
zstępuje od Ojca świateł niebiańskich, a u niego nie ma zmienności
obracania się cienia.
Podtrzymuję swoje zdanie na podstawie biblijnych dowodów, że to Ciało
Kierownicze się zmienia - a nie Bóg - którego imię zostało zniesławione
takim stanowiskiem Towarzystwa, przez podawanie się za Boży kanał
łączności!
Armagedonu wypatrywano także w latach 1940-tych:
Wspaniały finał Objawienia bliski! s. 246
W owym czasie wielu sług Jehowy oczekiwało, że trwające zmagania zbrojne przeobrażą się w wojnę Bożą, czyli Armagedon.
Czas pokazał, że i te spekulacje Towarzystwa okazały się zwodniczym proroctwem.
Zatrzymajmy się teraz na chwilę przy tym, co Towarzystwo twierdziło
odnośnie roku 1975! Do dnia dzisiejszego wśród wielu Świadków Jehowy (i
nie tylko) wspominane jest fiasko tych zapowiedzi.
Strażnica, nr 5 z 1969, s.8, Rok 1975! - I jeszcze dużo dalej
"Jedna jest rzecz absolutnie pewna: Chronologia biblijna poparta
spełnionymi proroctwami dowodzi, że sześć tysięcy lat istnienia
człowieka wkrótce dobiegnie końca, jeszcze za życia obecnego pokolenia! (Mat.24:34)
Nie pora więc na to, żeby pozostać obojętnym i mówić sobie: jakoś to
będzie. Nie pora na to, aby sprawę obracać w żart, posługując się
słowami Jezusa, że 'o tym dniu i godzinie nikt nie wie; ani aniołowie w
niebie, ani Syn, tylko sam Ojciec' (Mat.24:36) Wręcz przeciwnie,
nadszedł czas, by jasno zdać sobie sprawę, że szybko zbliża się kres teraźniejszego systemu rzeczy, przy czym będzie to kres gwałtowny. Nie łudźmy się: Zupełnie wystarczy, iż sam Ojciec zna zarówno 'dzień', jak i 'godzinę'.
Nawet jeśli nie daje się spojrzeć poza rok 1975, czy jest to podstawa do ograniczania aktywności? Apostołowie przecież nie widzieli ani tak daleko, jak my; nie wiedzieli przecież nic o roku 1975."
w68 8/15 499 Why Are You Looking Forward to 1975? (wyd. polskie nr 5 z 1969, Dlaczego oczekujesz roku 1975?)
30 Czy na podstawie powyższych rozważań można wyrazić przekonanie, że
jesienią roku 1975 będzie już po bitwie Armagedonu i że mniej więcej
właśnie wtedy rozpocznie się od dawna oczekiwane tysiącletnie
królowanie Chrystusa? Jest to możliwe,
poczekajmy jednak i zobaczmy, w jakiej mierze siódme tysiąclecie
istnienia człowieka zbiega się z przyrównanym do sabatu tysiącletnim
panowaniem Chrystusa. Jeżeli te dwa okresy pobiegną równolegle z
dokładnością co do jednego roku kalendarzowego, nie stanie się to przez
zwykły przypadek czy splot okoliczności, lecz wyniknie z miłościwych
zamierzeń Jehowy. Nasza rachuba czasu (która jest dość dokładna ale nie
rości sobie pretensji do nieomylności) w najlepszym wypadku wskazuje
tylko, że jesienią roku 1975 skończy się 6000 lat istnienia człowieka
na ziemi. Niekoniecznie znaczy to, że rok 1975 wyznacza także koniec
pierwszych 6000 lat siódmego "dnia" twórczego Jehowy. Dlaczego?
Ponieważ Adam po stworzeniu żył jeszcze jakiś czas w "szóstym dniu",
którego nieznaną część należałoby odjąć od 930 lat z życia Adama i
dopiero na tej podstawie ustalić, kiedy dobiegł końca szósty z okresów
twórczych, czyli "dni" obejmujących po siedem tysięcy lat, oraz
dowiedzieć się, jak długo Adam żył w "siódmym
dniu". Z drugiej strony koniec tego szóstego "dnia" stwarzania mógł
nawet przypaść na ten sam rok kalendarza gregoriańskiego, w którym
został stworzony Adam. Może tu występować różnica zaledwie tygodni lub miesięcy, a nie lat.
Towarzystwo stwierdza tutaj, że "Armagedon nastąpi w roku 1975, a
różnica co do tej daty może wynosić zaledwie kilka tygodni lub
miesięcy, ale nie lat". Tak wyglądało nowe światło 30 lat temu. A oto
kolejny cytat ze Służby Królestwa z kwietnia 1970 roku:
Służba Królestwa, nr 4 z 1970, s.6
Niektórzy może myśleli sobie kiedyś: 'Jak długo to jeszcze potrwa?
Gdybym to wiedział, wtedy ostatnie lata przed Armagedonem poświęciłbym
w całości Jehowie wstępując do służby pionierskiej!' A jak postąpisz
teraz, gdy wiesz, gdy już znasz odpowiedź na swoje pytanie?
I jeszcze jeden z angielskojęzycznego wydania Służby Królestwa z maja 1974 roku:
km 5/74 3 How Are You Using Your Life?
"I tak, od lata 1973 roku każdego miesiąca uzyskujemy nowe najwyższe
liczby pionierów. Obecnie w Stanach Zjednoczonych działa 20,394
pionierów stałych i specjalnych, co stanowi najwyższą wśród sług
pełnoczasowych. To jest o 5,190 więcej niż zanotowaliśmy w lutym 1973
roku! To stanowi wzrost aż o 34%! Czyż nie rozgrzewa to naszych serc?
Dochodzą wieści o braciach sprzedających swoje domy i własność i
planujących zakończyć resztę swoich dni w tym starym systemie, w
służbie pionierskiej. Z pewnością jest to świetny sposób spędzenia tego
krótkiego czasu,
który pozostał, zanim nikczemny świat się skończy - 1 Jana 2:17"
[Polski odpowiednik nr 8 z 1974, s.4, z niewiadomych powodów pomija
słowa "o braciach sprzedających swoje domy i własność"].
Tutaj
Towarzystwo w dalszym ciągu podtrzymywało datę 1975, chwaląc tych,
którzy z powodu zwodniczych wypowiedzi Towarzystwa sprzedawali swoje
posiadłości i wykorzystywali swoje oszczędności na pionierowanie
podczas ostatnich miesięcy tego systemu! Ale najgorsze jest późniejsze
nastawienie Towarzystwa wobec tych, którzy uwierzyli w jego
niespełnione proroctwo odnośnie roku 1975.
The Watchtower z 15 lipca 1976, s.441, A Solid Basis for Confidence(Strażnica nr10 z 1977, s.10, Mocna podstawa ufności)
Nie byłoby jednak wskazane, żebyśmy się sugerowali jakąś datą i
zlekceważyli sprawy codzienne, o które jako chrześcijanie normalnie
powinniśmy się troszczyć, a więc zaniedbali wszystko to, czego razem z
rodzinami naprawdę potrzebujemy. Być może zapominamy, że gdy ten
"dzień" nadejdzie, nie zmieni zasady, iż chrześcijanie zawsze muszą się
wywiązywać ze swych powinności. Jeżeli
ktoś czuje się zawiedziony, bo rozumował inaczej, powinien się teraz
zająć skorygowaniem swego poglądu, uświadamiając sobie, że to nie słowo
Boga zawiodło ani nie wprowadziło go w błąd, tylko jego własne
zrozumienie było oparte na niewłaściwych przesłankach.
Załóżmy
jednak, że to ty, czytelniku, wiele sobie obiecywałeś po jakiejś dacie
i - co godne pochwały - lepiej zdałeś sobie sprawę z powagi chwili oraz
faktu, że ludzie powinni o tym usłyszeć; ale czy naprawdę coś na tym
straciłeś? Czy rzeczywiście poniosłeś szkodę? Możesz chyba śmiało
powiedzieć, iż tylko zyskałeś na tym i odniosłeś korzyść z takiego
podyktowanego sumieniem postępowania.
W tym miejscu Towarzystwo
zrzuca winę na szeregowego ŚJ, który uwierzył w to, co Ciało
Kierownicze mówiło o roku 1975, stwierdzając, że "szeregowi ŚJ powinni
się teraz zająć skorygowaniem własnych poglądów" oraz że to "coś sobie
obiecywali po tej dacie", a było to zaledwie 2 lata po tym, jak w Służbie Królestwa z maja 1974 roku chwalono trzodę za właściwe reakcje na opublikowaną przez nich datę 1975!
Ale zawód, jaki przyniósł rok 1975 nie ostudził zapędów Towarzystwa w
dalszych spekulacjach na temat Armagedonu. Niemal co roku pojawiały się
zapewnienia, że koniec nastąpi przed upływem XX stulecia. Kilka z nich:
Narody mają poznać, że ja jestem Jehowa - jak?, s.143
Już wkrótce, jeszcze w naszym XX wieku, rozgorzeje 'walka w dzień Jahwe' przeciw współczesnemu odpowiednikowi Jeruzalem, to znaczy przeciw chrześcijaństwu.
Strażnica nr17 z 1985, s.15
Niektórzy przedstawiciele tego 'pokolenia' mogą dożyć nawet do końca bieżącego stulecia. Jednakże dużo przemawia za tym, że 'koniec' jest o wiele bliżej!
Strażnica z 15 lutego 1989, s.12
Apostoł Paweł odegrał dominującą rolę w chrześcijańskiej działalności
misjonarskiej. Położył też podwaliny pod dzieło, które miało być zakończone teraz, w XX wieku.
Wszystkie te zapowiedzi okryły hańbą imię Boga, którego reprezentantami
pragną być członkowie Ciała Kierowniczego, gdyż przemawiając w Jego
imieniu bezpośrednio lub pośrednio na Niego złożyli odpowiedzialność za
"proroctwa", które nie dość, że zupełnie się nie spełniły, to jeszcze
zwiodły miliony szczerych ludzi na całym świecie.
Jakby tego było mało, Towarzystwo wypiera się swoich własnych
wypowiedzi albo próbuje je bagatelizować, jednocześnie winę za "mylne
oczekiwania" zrzucając na szeregowych ŚJ. A przecież od zawsze jest
wiadomo, że w Organizacji nie ma żadnych osobistych oczekiwań i żadnych
indywidualnych "przesłanek".
Strażnica z 1 sierpnia 2001, s.14
Po pierwsze, skoro trzeba dbać o "jedność", dojrzały chrześcijanin musi
być zjednoczony i całkowicie zgodny ze swymi współwyznawcami w
kwestiach wiary i wiedzy. Jeśli chodzi o zrozumienie Biblii, nie będzie krzewił osobistych opinii czy poglądów ani się przy nich upierał.
Wprost przeciwnie, odniesie się z bezgranicznym zaufaniem do prawdy
objawionej przez Jehowę Boga za pośrednictwem Jego Syna, Jezusa
Chrystusa, oraz "niewolnika wiernego i roztropnego".
Regularnie korzystając z pokarmu duchowego, dostarczanego "we właściwym
czasie" na łamach chrześcijańskich publikacji oraz na zebraniach i
większych zgromadzeniach, przyczynimy się do 'jedności w wierze i
poznaniu' z naszymi współwyznawcami (Mateusza 24:45).
Strażnica z 15 września 1989, s.23
W świecie panuje skłonność do odrzucania przewodnictwa. Pewien
wykładowca powiedział: "Rosnący poziom wykształcenia zwiększył zasoby
talentów i w rezultacie podwładni stali się tak krytyczni, że prawie
nie sposób nimi kierować". Jednakże w organizacji Bożej nie ma ducha niezależnego myślenia, a ponadto naprawdę możemy ufać tym, którzy nam przewodzą.
Strażnica nr15 z 1986, s.12
Wystrzegaj się ludzi, którzy szerzą własne, sprzeczne z tym [co głosi 'niewolnik'] poglądy.
Jak widać, żaden poszczególny ŚJ nie mógł sobie niczego wymyślić
odnośnie dat końca świata, bo wszystko w co wierzą Świadkowie pochodzi
wyłącznie od Ciała Kierowniczego. Nie ma mowy o jakimkolwiek
samodzielnym dochodzeniu do czegokolwiek ani o osobistej interpretacji
Biblii pod groźbą wykluczenia za odstępstwo!
The Watchtower z 1 października 1967, s. 587
Biblia nie może być poprawnie zrozumiana bez uwzględnienia koncepcji widzialnej organizacji Jehowy.
Strażnica nr18 z 1982, s. 20, s.4
Kto nie nawiąże kontaktu z tym kanałem łączności, którym się posługuje
Bóg, ten nie zrobi postępów na drodze życia, niezależnie od tego jak
często by czytał Biblię.
Na tej podstawie z całą mocą można podkreślić, że nie były to żadne
"nowe błyski światła" od Jehowy, a zwyczajne nadużycie zaufania
"czeladzi" i fałszywe proroctwa popełnione w imię Boga!
Słyszałem jak Towarzystwo posługuje się wersetem z Przysłów 4:18, by usprawiedliwić fałszywe proroctwa.
The Watchtower z 1 grudnia 1981, s.27 (Strażnica nr18 z 1982, s.19)
Niektórym jednak wydaje się, że ścieżka ta nie zawsze prowadziła prosto przed siebie. Wyjaśnienia
podawane przez widzialną społeczność ludu Jehowy zawierają niekiedy
poprawki, które jak gdyby nawracały do punktu wyjścia, do dawniejszych
poglądów.
Ale w istocie rzecz ma się inaczej. Nasuwa się tu
porównanie z tym, co w środowisku wodniaków bywa nazywane
"halsowaniem". Manewrując osprzętem, żeglarze potrafią zmusić statek do zwrotów w prawo i w lewo, tak i z powrotem, ale cały czas posuwają się w upatrzonym kierunku pomimo przeciwnego wiatru.
Bliższe zbadanie tej kwestii ujawnia, że wiele z tych manewrów tam i z
powrotem jest totalnie sprzecznych ze sobą. Więc nie da się mówić tu o
posuwaniu się naprzód za pomocą halsowania. Skąd to niezdecydowanie
doktrynalne, by dziś ogłaszać "prawdy", które jutro są odrzucane jako
"błędy", a pojutrze następuje powrót do odrzuconych nauk, które zostają
odzyskane ponownie jako "nowe światło"?
A już zupełny cios temu poglądowi, że nieustanne zmiany światła można
usprawiedliwić "halsowaniem" znajdujemy w innym wydaniu Strażnicy:
Strażnica z 1 sierpnia 1992, s.17
Paweł rozumiał, że do odniesienia sukcesu w biegu po życie potrzebne są
wytężone wysiłki, toteż powiedział dalej: "Ja tedy tak biegnę, nie
jakby na oślep, tak walczę na pięści, nie jakbym w próżnię uderzał" (1
Koryntian 9:26). Słowo oddane tu przez "na oślep" oznacza dosłownie
"niejasne" (Kingdom Interlinear), "niedostrzegalne", "nieoznaczone" (Lange's Commentary).
A zatem jeśli ktoś nie biegnie "na oślep", to dla każdego obserwatora
będzie zupełnie jasne dokąd zmierza. W pewnym przekładzie czytamy tu: 'nie biegnę zygzakami' (The Anchor Bible). Gdybyś
zobaczył na plaży, że jakieś linie śladów stóp wiją się w różne strony,
co jakiś czas zataczają koło, a niekiedy nawet zawracają, to chyba byś
nie pomyślał, iż ktoś tu w ogóle biegł lub przynajmniej wiedział dokąd
zmierza.
Ale gdybyś ujrzał ślady tworzące długą, prostą linię,
biegnące jeden po drugim, wszystkie w równych odstępach, to doszedłbyś
do wniosku, że należą do kogoś, kto dokładnie zna cel swej wędrówki.
A przecież fragment Biblii na jaki powołuje się Towarzystwo ukazuje
kontrast pomiędzy drogą człowieka prawego a niegodziwca, stwierdzając,
że "ścieżka prawych jest jak jasne światło, które świeci coraz
jaśniej", podczas gdy "droga niegodziwych jest jak mrok". Nie ma tu
niczego, co można by powiązać z rozjaśnianiem prawd biblijnych, w które
Towarzystwo każe nam wierzyć. Księga Przysłów nie zawiera nic, o czym
można by powiedzieć, że przynajmniej usprawiedliwia tak zwane
jaśniejsze światło. Warto przeczytać to z całym kontekstem:
Przysłów 4:14-27
Nie wchodź na ścieżkę niegodziwych i nie wkraczaj na drogę złych. Stroń od niej, nie chodź nią;
odwróć się od niej i idź dalej. Bo oni nie zasną, dopóki nie popełnią
zła, a sen ich odbiega, dopóki nie przywiodą kogoś do potknięcia. Żywią
się bowiem chlebem niegodziwości i piją wino aktów gwałtu. Lecz ścieżka prawych
jest jak jasne światło, które świeci coraz jaśniej, aż nastanie pełny
dzień. Droga niegodziwych jest jak mrok; nie wiedzą, o co się potykają.
Synu mój, zważaj na me słowa. Nakłoń swego ucha ku mym wypowiedziom.
Niechaj nie odstępują od twoich oczu. Zachowuj je w swoim sercu. Są
bowiem życiem dla tych, którzy je znajdują, i zdrowiem dla całego ich
ciała. Bardziej niż wszystkiego innego, czego należy pilnować, strzeż
swego serca, bo z niego pochodzą źródła życia. Odrzuć od siebie
przewrotność mowy i oddal od siebie przebiegłość warg. Oczy twoje mają
patrzeć wprost; tak, twe promienne oczy mają patrzeć prosto przed
ciebie. Wygładź ścieżkę twej stopy i niech będą utwierdzone wszystkie
twe drogi. Nie skłaniaj się na prawo ani na lewo. Cofnij swą stopę od tego, co złe.
Nie dość, że sama "ścieżka" nie odnosi się do jakiegokolwiek "nowego
światła", to na dodatek wręcz zabrania "skręcania na prawo czy na
lewo", co tym bardziej nie pasuje do powyższych wyjaśnień Towarzystwa o
"halsowaniu". Prawda jest taka:
Przysłów 13:5
Prawy nienawidzi fałszywego słowa, lecz niegodziwcy postępują haniebnie i okrywają się niesławą.
Pozwolę sobie powiedzieć coś o nowym świetle. Pastor Russell oznajmił, że "nowe światło nie zaprzecza staremu".
Ale u Boga nie ma żadnej zmienności, żadnego obracania się cienia, więc
i tak samo jest z prawdą; każda wiedza i każde światło pochodzące od
Boga muszą być takie jak ich autor. Nowy
szczegół prawdy nigdy nie może zaprzeczać dotychczasowej prawdzie.
"Nowe światło" nigdy nie przygasza wcześniejszego "światła", ale je
uzupełnia.

Powyższy cytat pochodzi z Watchtower reprints, luty 1881, s.188.
Jest to wypowiedź pastora Russella i jest interesująca ze względu na
fakt, że Towarzystwo robi zupełnie odwrotnie, niż to, co o "nowym
świetle" mówił jego pierwszy prezes!
Oto kilka przykładów:
Watchtower nr7 z 1879 s. 8 mówi: "Sodomici będą wskrzeszeni."
Watchtower z 1 czerwca 1952 s. 338 mówi: "mieszkańcy Sodomy nie będą wskrzeszeni."
Watchtower z 1 sierpnia 1965 s. 479 mówi: "mieszkańcy Sodomy będą wskrzeszeni."
Strażnica nr17 z 1988 s. 30 mówi: "mieszkańcy Sodomy nie będą wskrzeszeni."
Życ wiecznie (wydanie z 1982) mówi: "mieszkańcy Sodomy będą wskrzeszeni."
Żyć wiecznie (wydanie z 1989)
mówi: "mieszkańcy Sodomy będą wskrzeszeni.", ale już w wersji z roku
1990 książka podaje, że "nie zmartwychwstaną" [fragment ten w obu
wersjach znajdziemy na s.179]
Insight on the Scriptures, Vol. 2, s. 985 mówi: "mieszkańcy Sodomy będą wskrzeszeni."
Finał Objawienia na s.273 mówi: "mieszkańcy Sodomy nie będą wskrzeszeni."
Podobnie było z fragmentem Listu do Rzymian 13:1, który oznaczał:
Rządy świeckie (Wykłady Pisma Świętego, tom I, s.313, wyd. pol. z 1919 r.)
Jehowę Boga i Jezusa Chrystusa (Prawda was wyswobodzi, s. 312, wyd. pol. z 1943 r.; The Watchtower z 1 i 15 czerwca 1929).
Rządy świeckie (Strażnice nr 17 i 18 z 1963 r. oraz Strażnica nr 3, s. 4 z 1981 r.)
Inne "zwroty" w nauczaniu miały miejsce w związku z Listem do Rzymian 10:13:
Kyrios to Jezus (Boski plan wieków, wyd. z 1917, s.122)
Kyrios to Jehowa (Strażnica nr 18 z 1975, s. 16)
Kyrios to Jezus (Strażnica nr 2 z 1979, s. 23)
Kyrios to Jehowa (Imię Boże, które pozostanie na zawsze, str. 26)
Takie samo "mruganie" światła było związane z wyjaśnieniem wersetu z Rodzaju 6:2:
Niektórzy aniołowie otrzymają sposobność dalszego życia (Co Pismo Święte mówi o spirytyzmie, wyd. z 1897, ss. 119-124; Co kaznodzieja Russell odpowiadał na zadawane jemu liczne pytania, ss. 8-11)
Wszyscy aniołowie zostaną zgładzeni (Wyzwolenie, wyd. 1926-29, s. 35)
Aniołowie będą żyć (Aniołowie, 1934, ss. 11-13; Bogactwo, 1936, s. 91)
Aniołowie zostaną zgładzeni (Strażnica nr 8 z 1974, s. 24)
Nie jestem tu w stanie wymienić dosłownie dziesiątek rozbieżności na jakie się natknąłem porównując takie książki jak Dokonana tajemnica oraz Światło z obecnym zrozumieniem Pisma prezentowanym przez Towarzystwo. Ale ich ilość mnie przytłoczyła.
Za bardzo migocze to "nowe światło"!
Odniosę się jeszcze do kilku innych przykładów sprzeczności występujących w "nowym świetle".
Dobrze ukazuje to kwestia przeszczepów narządów. Zobaczmy, jaki pogląd
prezentowało w tej sprawie Towarzystwo na przestrzeni lat. Na początku
kwestia transplantacji pozostawiona była osądowi sumienia. Mało tego,
kilkanaście lat przed rokiem 1967 zachwalano tą pionierską podówczas
praktykę, stwierdzając, że nie powinna ona budzić wewnętrznych oporów i
jest ona "cudem nowoczesnej medycyny" (The Watchtower z 22 grudnia 1949, Spare Parts for Your Body [Części zamienne dla twojego ciała]). Jeszcze w roku 1961 nie widziano w tym nic niestosownego:
The Watchtower z 1 sierpnia 1961, s.480 (Strażnica nr 6 z 1962, s.14)
. Czy
w Biblii znajduje się jakaś wypowiedź przeciwko udzielaniu zezwoleń na
przeszczepienie po śmierci swych oczu na osobę żyjącą?
Pewne
ugrupowania religijne niechętnie patrzą na używanie zwłok albo części
zwłok do doświadczeń naukowych lub na oddawanie ich do dyspozycji
naukowców w celu zastępowania pewnych części, ciała innych ludzi. Nie
wydaje się, aby to wykraczało przeciw jakiejś zasadzie biblijnej lub
prawu biblijnemu. Tym samym jest to kwestia, którą każdy musi rozstrzygnąć sam.
Jeżeli uważa, że to jest właściwe i ma przy tym spokojne sumienie, to
może tak postąpić, i nikt nie powinien go z tego powodu krytykować. Z
drugiej strony nikogo nie powinno się krytykować za to, że na taką
propozycję nie przystaje.
Ale w 1967 Towarzystwo otrzymało od Jehowy nowe światło:
The Watchtower z 15 listopada 1967, s. 702 (Strażnica nr 14 z 1968 roku, s. 13)
.
Czy istnieje jakieś oparte na Piśmie Świętym zastrzeżenie co do
ofiarowania swego ciała na badania medyczne albo przyjmowanie z takiego
źródła narządów celem ich przeszczepienia?
Bóg pozwolił ludziom
jeść mięso zwierzęce i podtrzymać życie ludzkie przez zabieranie życia
zwierzętom, chociaż nie wolno im było spożywać krwi. Czy to obejmowało
również jedzenie mięsa ludzkiego, podtrzymywanie
życia za pomocą ciała czy części ciała innego człowieka, żywego bądź
umarłego? Żadną miarą! To byłby kanibalizm, ludożerstwo, czym brzydzi
się każdy cywilizowany lud na świecie.
Jehowa czyni wyraźną
różnicę między życiem ludzkim a życiem zwierząt, ponieważ ludzkość
została stworzona na podobieństwo Boże, wyposażona w Jego właściwości.
(1 Mojż. 1:27) Rozróżnienie to widoczne jest w następnych Jego słowach.
Bóg wskazał tam, że życie ludzkie jest święte i nie można go dowolnie
odbierać chociaż można tak postępować ze zwierzętami przeznaczonymi na
pokarm. Brak szacunku dla świętości życia ludzkiego naraża człowieka na
utratę własnego życia. - 1 Mojż. 9:5,6.
Kiedy któryś z narządów
jest chory lub działa wadliwie, zazwyczaj przywraca się go do zdrowia
przez odpowiednie środki odżywcze. Organizm spożytkowuje ten pokarm do
zregenerowania czy wyleczenia danego narządu, stopniowo odnawiając jego
komórki. Gdy uczeni dochodzą do wniosku, że ten normalny proces nie
będzie dłużej przebiegał, w związku z czym proponują usunięcie danego
organu i bezpośrednie zastąpienie go organem innego człowieka, usiłują
dojść do celu krótszą drogą. Kto jednak poddaje się takim zabiegom, ten po prostu żyje kosztem ciała innego człowieka. Równa się to ludożerstwu.
Jakkolwiek Jehowa Bóg pozwolił człowiekowi jeść mięso zwierzęce, to
jednak nie udzielił nikomu zezwolenia na próbę przedłużenia swego życia
przez ludożercze praktyki, polegające na przyjmowaniu do swego
organizmu cudzego ciała, czy to przeżutego, czy też w postaci całego
narządu lub w ogóle części ciała innego człowieka.
Tak więc od
roku 1967 szeregowy Świadek Jehowy mógł liczyć się z wykluczeniem za
praktykowanie kanibalizmu jeśli przyjął przeszczep narządu. Ale wkrótce
nowe światło zaświeciło ponownie!
The Watchtower z 15 marca 1980, s. 31 (Strażnica nr 2 z 1982 roku, s.24)
.
Czy zbór powinien przedsięwziąć jakieś działanie, gdy ochrzczony
chrześcijanin da sobie przeszczepić organ ludzki, jak na przykład
rogówkę oka lub nerkę?
Zabranie określonej tkanki lub kości jednemu człowiekowi i przeszczepienie jej drugiemu jest sprawą, którą każdy Świadek Jehowy musi rozstrzygnąć zgodnie z własnym sumieniem.
Niektórzy chrześcijanie mogą uważać, że przyjęcie do swojego organizmu
jakiejkolwiek tkanki bądź części ciała innej osoby przypomina
ludożerstwo. (...) Inni szczerzy chrześcijanie doby dzisiejszej uważają, że Biblia nie wyklucza jednoznacznie transplantacji organów.
(...) Można by też argumentować, że transplantacja różni się od
kanibalizmu, gdyż dawca nie musi być uśmiercony dla dostarczenia
pożywienia
W roku 1980 jaśnieje nowe światło i ludzie już mogą
przyjmować przeszczepy narządów, ale... jest to niezbyt pomyślna
wiadomość dla osób, które zmarły albo straciły wzrok na wskutek ślepego
posłuszeństwa Ciału Kierowniczemu. Nie znalazło się tu też ani jedno
słowo przeprosin dla tych, którzy ponieśli z tego tytułu szkody.
Poza tym, TS jest nie do końca uczciwe kiedy stwarza pozory, że
"szczerzy chrześcijanie uważają" cokolwiek na ten temat, podczas gdy to
właśnie Towarzystwo mówi im, jak mają "uważać". Nie inaczej jest z
zakazem krwi - "szczerzy chrześcijanie" nie mają swobody w podejmowaniu
decyzji, mają jedynie "swobodę" robić dokładnie to, co mówi im TS.
Kiedy poszczególni ŚJ narażają na szwank swoje życie, robią tak
dlatego, iż mają nakaz takiego postępowania pod groźbą wykluczenia ze
społeczności, oraz z przekonania, że Towarzystwo Strażnica wypowiada
się w imieniu Boga. Ciśnie się nam tutaj pytanie - Czy to Jehowa Bóg
zmienił swoje zapatrywania na te kwestie, czy to raczej TS było po
prostu w błędzie?
Aż samo nasuwa się tu skojarzenie z sektą Niebo.
Nie mogę się też oprzeć wrażeniu, że zmiana w poglądach Towarzystwa
miała jakiś związek z coraz poważniejszym wiekiem członków Ciała
Kierowniczego, gdyż wiadomo, że wtedy szczególnie ludzie potrzebują
przeszczepu serca czy rogówki oka. Ale szeregowi ŚJ mogli ponieść taką
ofiarę; przecież w sumie nic się nie stało - umarli dla wiary i mają
nadzieję na zmartwychwstanie. Do dnia dzisiejszego nikt nie przeprosił
za to ani poszkodowanych, ani ich rodzin. To tak, jakby TS mówiło:
"Wszelkie zażalenia prosimy kierować do Jehowy; my jedynie podawaliśmy
wam aktualne zrozumienie na jakie On nam pozwalał, jesteśmy niewinni..."
Moją uwagę zwróciło także to, że stanowisko Strażnicy wobec dzieci jest nie tylko niebiblijne, ale wręcz sprzyja nadużyciom.
Weźmy pod uwagę chociaż stosunek Towarzystwa do pedofilów. Prowadzona w
ostatnich latach polityka sprawia, że pedofile czują się w Organizacji
bezpieczni i chronieni przez grona starszych. Jak to możliwe?
Kiedy w zborze ŚJ zostanie ujawniony pedofil, grono starszych wyznacza
spośród siebie dwóch w celu zbadania zarzutu i sprawdzenia, czy
istnieją podstawy do oskarżenia. Jeśli w śledztwie dowody się
potwierdzą, wtedy miejscowe grono starszych wyznacza dwóch starszych,
aby zadzwonili do Działu Prawnego i powiadomili ich o sprawie.
Przedstawiciel Działu Prawnego wypełnia wtedy komputerowy formularz na
podstawie zawartych w nim pytań i odpowiedzi, które ustala się przez
telefon. Dział Prawny nadaje później tok dalszym procedurom.
Do tego momentu wszystko pozornie jest OK. Ale co wtedy, kiedy dochodzi
do przesłuchania przed komitetem sądowniczym? Mamy dwa wyjścia - 1)
pedofil się przyznaje, albo 2) wypiera wszystkiego. Jak postępują wtedy
starsi? Zobaczmy do podręcznika dla starszych zboru:
Zważajcie na samych siebie i na całą trzodę, s.113
Ani waga złego czynu, ani fakt, że nabrał on rozgłosu, nie przesądza o
tym, iż sprawcę należy wykluczyć; decydujące znaczenie ma tu raczej
szczera skrucha lub jej brak.
Więc praktyka jest taka: Jeśli pedofil jakimś sposobem przekona komitet
sądowniczy, że jest przejęty skruchą, że żałuje, i że obiecuje się
poprawić, to jest duże prawdopodobieństwo, że nie zostanie wykluczony i
zostanie w zborze.
A teraz druga strona - pedofil nie przyznaje się do winy:
Zważajcie na samych siebie i na całą trzodę, ss.109, 111, 118
Musi być dwóch świadków wykroczenia, chyba że oskarżony przyznaje się do winy (...)
Musi być dwóch lub trzech naocznych świadków, nie mogą to być osoby powtarzające zasłyszane informacje; nie podejmuje się żadnych kroków, gdy jest tylko jeden świadek (...)
Jeżeli oskarżony nie podejmuje żadnych kroków, dwaj starsi postarają się porozmawiać z nim na ten temat. Gdy nie przyznaje się do winy, a jest tylko jeden świadek, pozostawcie sprawę w rękach Jehowy
Niech mi teraz ktoś powie, jak to możliwe, żeby napastowane seksualnie
dziecko miało "dwóch lub trzech naocznych świadków"? Jaki zboczeniec
jest na tyle głupi, żeby molestować dziecko na oczach innych osób? Skąd
gwałcone dziecko ma wziąć świadków żeby ukarać pedofila?
Ale gdyby nawet pedofil przyznał się do winy, albo gdyby została mu ona
udowodniona, to zawsze ma możliwość "okazania skruchy" i pozostania w
zborze, a wtedy... Wtedy starsi nie mogą "puścić pary" o co dana osoba
była obwiniona, nie mogą rozmawiać z innymi członkami zboru [nawet z
członkami własnej rodziny] o zarzutach wobec pedofila [bo wszak się
przyznał, więc pedofilem jest] i nie mają możliwości przestrzec innych
dzieci i rodziców przed zboczeńcem!
Mało tego, ostatnio w mediach głośne są sprawy będących ŚJ pedofilów,
którzy pomimo skazania ich przez sądy państwowe nadal pozostają
członkami zboru, gdyż rzekomo okazali "skruchę"! Wszystko to sprawia,
że Towarzystwo stworzyło w Organizacji prawdziwy "raj" dla pedofilów!
Nasze dzieci nie są bezpieczne, a to wszystko dzieje się pod
płaszczykiem zasad biblijnych.
W czasach biblijnych każdą poważną sprawę rozpatrywano "w bramach
miasta", więc każdy mieszkaniec miał szansę dowiedzieć się, o co
obwiniona jest dana osoba i ewentualnie powziąć decyzję o unikaniu jej
albo o ochronie swojej rodziny przed takim zwyrodnialcem. Jeśli dla
Towarzystwa obowiązująca jest zasada z Powtórzonego Prawa 19:15, to
dlaczego pomija ono kontekst tej wypowiedzi?
Powtórzonego Prawa 19:15-20
Nie może jeden świadek wystąpić przeciwko człowiekowi w związku z jakimś przewinieniem lub jakimś grzechem, w wypadku jakiegoś grzechu, który ten popełnił. Sprawa ta ma zostać potwierdzona ustami dwóch świadków lub ustami trzech świadków.
Jeżeli świadek knujący zło wystąpi przeciwko jakiemuś człowiekowi, by
podnieść przeciw niemu zarzut o bunt, to obaj wiodący spór staną przed
obliczem Jehowy, przed kapłanami i sędziami, którzy będą urzędować w
owych dniach. A sędziowie dokładnie zbadają i jeśli świadek jest
świadkiem fałszywym i podniósł fałszywy zarzut przeciw swemu bratu, to
uczynicie mu tak, jak on knuł, by uczynić swemu bratu, i usuniesz
spośród siebie zło. A pozostali usłyszą to i będą się bać, i już nigdy nie dopuszczą się pośród ciebie żadnego takiego zła.
Kto oprócz starszych wie, kto stanowi prawdziwe zagrożenie w zborze?
Być może taka osoba w dalszym ciągu bezkarnie wykorzystuje seksualnie
dzieci, a one nie mają "dwóch lub trzech naocznych świadków"? Ile
dzieci musi zostać skrzywdzonych, żeby Towarzystwo zmieniło swoją
politykę wobec zboczeńców w zborze?
Ostatnio Towarzystwo na szkoleniach dla starszych przekazało im
informację, że można łączyć przypadki kilku dzieci dotyczących tego
samego pedofila. Ale czy naprawdę to coś zmieni? Osobiście szczerze w
to wątpię...
Inna sprawa: izolowanie w szkole dzieci ŚJ od dzieci nie-ŚJ, przez
wmawianie, że wszystkie one stanowią złe towarzystwo stanowi nie tylko
obraźliwą formę dyskryminacji, ale jest także rażącą formą sekciarskiej
kontroli umysłu wprowadzonej po to, żeby do minimum powstrzymać
informacje pochodzące z kanału innego niż Towarzystwo! Nie ma w Biblii
żadnej podstawy dla zabraniania dzieciom uprawiania nie związanych z
przemocą sportów w ramach zajęć pozalekcyjnych.
Podobnie stanowisko Towarzystwa odnośnie urodzin jest z jego strony
albo oczywistym kłamstwem, albo brakiem biblijnej wiedzy Ciała
Kierowniczego. Kiedy zaglądamy do Księgi Hioba 1:4 to czytamy, że
dzieci Hioba urządzały uczty w dniu każdego z nich. Dalej czytamy
(3:1-3), że kiedy Hiob dowiedział się o śmierci dzieci i utracie
swojego dobytku, to wtedy przeklął swój dzień - dzień swoich narodzin.
Zatem obie wzmianki odnoszą się do dnia narodzin! Dzieci Hioba były
potomstwem tego, którego Jehowa nazwał "nienagannym i prostolinijnym".
Gdyby uczty urodzinowe jego dzieci były czymś niewłaściwym, Hiob nie
mógłby zasłużyć sobie na miano męża "nienagannego i prostolinijnego,
bojącego się Boga i stroniącego od zła"!
Towarzystwo próbuje jedną mało miarodajną wypowiedzią pewnego profesora
uspokoić zaniepokojonych wnikliwych czytelników Biblii.
Awake! z 8 lipca 1976, s.27
Według Biblii dzień narodzin dziecka był dla rodziców dniem radości i wdzięczności.
Traktowano to tak: "Oto synowie są dziedzictwem od Jehowy; owoc łona
jest nagrodą" (Ps. 127:3; Łukasza 1:57,58). Wiemy również, że w czasach
biblijnych słudzy Boga pamiętali o dniu swoich urodzin. Na przykład:
Pismo Święte podaje wiek Noego i Abrahama w różnych momentach ich
życia, a także dokładny wiek ich śmierci (Rodz. 7:6, 11, 13; 9:28, 29;
12:4; 17:24; 25:7). Za czasów Prawa Mojżeszowego członkowie pokolenia
Lewiego prowadzili zapisy swego wieku, by wiedzieć, czy mają
wystarczającą liczbę lat, do służby w Bożej świątyni. (Liczb 4:46,47)
Czy to oznacza, że czciciele Boga w przeszłości obchodzili urodziny?
Ludzie, którzy tak myślą, wskazują na teksty Hioba 1:4 i Ozeasza 7:5.
Pierwszy fragment mówi o tym, że siedmiu synów Hioba "urządzało uczty w
swoich domach, każdy w swoim dniu". Drugi mówi o książętach
izraelskich, którzy 'nabawili się choroby z powodu wina' w uroczystym
'dniu naszego króla'. Czy te uroczystości były związane z urodzinami?
Oczywiście, że nie. Prof. G. Margoliouth pisze w Hastings' Encyclopedia of Religion and Ethics: "Powód świętowania w Hioba 1:4 nie jest jasny.
Ponieważ było to siedem kolejnych dni, trudno to uważać za dzień
urodzin". "Uroczysty dzień naszego króla z Ozeasza 7:5 można równie
dobrze rozumieć jako rocznicę jego wstąpienia na tron".
Ale jak
widać wszystko to są tylko spekulacje i przypuszczenia. "Powód
świętowania w Hioba 1:4 nie jest jasny". Poza tym trudno sobie
wyobrazić, że synowie Hioba całe życie nic nie robili, tylko ucztowali
dzień w dzień. Gdyby według wyjaśnień Towarzystwa każdy z siedmiu synów
Hioba miał swój dzień na ucztę, a dni w tygodniu od zawsze jest też
siedem, to ci ludzie nie zajmowaliby się niczym innym jak nieustannym
świętowaniem! To byłyby "rozpasanie, pijatyki, hulanki" (Gal 5:19-21).
Jest to nie do pomyślenia, żeby taka bogobojna rodzina zachowywała się
w ten sposób. W tamtych czasach trzeba było pracować, a ucztowanie nie
należało do codziennych zwyczajów.
Dziwne też, że Towarzystwo przemilcza wypowiedzi na temat tych
wersetów, jakie pojawiają się w innych, bardzo poważnych opracowaniach
biblijnych:
Adam Clarke's Commentary, 1810
Verse 4. Feasted in their houses, every one his day. It is likely that a birthay festival is here intended. When the birthay of one arrived, he invited his brothers and sisters to feast with him; and each observed the same custom.
John Wesley's Notes on the Bible
4. Feasted - To testify and maintain their brotherly love. His day - Each his appointed day, perhaps his birth-day, or the first day of the month.
Robert Jamieson, A. R. Fausset and David Brown Commentary Critical and Explanatory on the Whole Bible, 1871
4. every one his day - namely, the birthday (Job 3:1).
Implying the love and harmony of the members of the family, as
contrasted with the ruin which soon broke up such a scene of happiness.

John Gill's Exposition of the Entire Bible
...rather on each of their birthdays, which in those early times were observed, especially those of persons of figure, Genesis 40:20, and the rather, as Job's birthday is called his day, as here, Job 3:1, and sent and called for their three sisters to eat and to drink with them.
Nie jestem z siebie zbyt dumny, kiedy wspominam lata, w których nie
pozwalałem mojemu dziecku na utrzymywanie kontaktów z dziećmi nie-ŚJ,
albo nie pozwalałem córce na obchodzenie urodzin ze względu na wpajaną
nam przez kilku facetów z nowojorskiego Brooklynu demagogię poddającą
nas kontroli umysłu.
Zastanawiam się, jaki CK ma stosunek do Kodeksu Pracy dla młodocianych
w świetle faktu, że większość dzieci ŚJ jest przymuszanych do służby
polowej, bo nie chcą tego robić dobrowolnie? Dzieci w krajach trzeciego
świata są lepiej opłacane, niż dzieci ŚJ. W rzeczywistości są one
opłacane nawet lepiej od poddanych kontroli umysłu pupilków z Betel.
Jak to jest, że zmuszanie do pracy na rzecz tak zwanej organizacji
Bożej nie jest nazywane niewolnictwem, a na dodatek Towarzystwo bez
żenady publikuje artykuły o problematyce związanej z wykorzystywaniem w
krajach trzeciego świata biednych dziecina rzecz społeczeństwa?
Towarzystwo przekonuje, i naprawdę wielce się tym chełpi, że na całym
świecie naucza tego samego. Ale jak jest w rzeczywistości dobrze widać
na jednej rzeczy, jaką jest unikanie płacenia przez Towarzystwo na
całym świecie podatków.
Na Zachodzie nie jest żadną tajemnicą, dlaczego Towarzystwo swego czasu
zmieniło swoją politykę odnośnie pokrywania kosztów publikacji
rozpowszechnianych w wielu krajach świata. Otóż po to, żeby uniknąć
płacenia podatków ze sprzedaży! Aby uniknąć dania Cezarowi tego, co
Cezara! A przecież tak bardzo szczyci się uczciwością swoich członków
pod tym względem. Towarzystwo wspierało nawet w sądzie religijnego
oszusta i malwersanta, "wielebnego" Jimmy Swaggarta, gdy urzędy
państwowe domagały się od niego zwrotu zaległych podatków. A wydawało
mi się, że ŚJ mieli się nie mieszać z chrześcijaństwem.
Drugim przykładem są praktyki TS w Meksyku, które mają swoje echa
jeszcze do dziś, mianowicie takie, że aby mieć możliwość posiadania
swoich majątków w Meksyku (Sale Królestwa, domy misjonarskie i inne
obiekty), Towarzystwo ogłosiło, że w Meksyku Strażnica jest
"Stowarzyszeniem kulturalno-oświatowym", a nie religią! Jest to kolejny
przykład tego, jak Towarzystwo posługuje się kłamstwem i wybiegami,
żeby osiągnąć swoje cele! "Na zebraniach zaprzestano śpiewania oraz
publicznych modlitw, unikano też wszelkiego podobieństwa do nabożeństw
religijnych" (Rocznik 1995,
ss. 212,213). Jakaż to hipokryzja, zważywszy na fakt, że w wielu innych
miejscach na świecie - a zwłaszcza w krajach biedniejszych - bracia
znosili okrutne prześladowania, a nawet oddawali życie, właśnie za
praktykowanie religii, a nie działalności kulturalno-oświatowej!
Rocznik Świadków Jehowy - 1994, ss.221,231, Polska
Na przykład w maju 1949 roku kazano przerwać program zgromadzenia obwodowego odbywającego się w okolicy Chełma. Odmowa doprowadziła do aresztowania
braci odpowiedzialnych. W ostatnim dniu zjazdu uczestnicy znowu się
zeszli, a pewien brat w zastępstwie aresztowanego wygłosił przemówienie
okolicznościowe do chrztu; po południu na wykład publiczny przyszło
około tysiąca osób. Milicjanci aresztowali kolejnych mówców, ale za
każdym razem zabranego zastępował następny brat i kontynuował
przemówienie. Wieczorem okazało się, że tego dnia przemawiało aż 27
braci!
Konstytucja w zasadzie gwarantowała wolność praktykowania
religii w Polsce. W związku z tym Świadkowie Jehowy [w roku 1956] konsekwentnie stali na stanowisku, że głoszenie od drzwi do drzwi jest ich sposobem oddawania czci Bogu, i wobec tego wyruszali do służby. Ciągle jednak zdarzały się wypadki aresztowania głosicieli.
Inną kwestią ukazującą dwojakie mierniki i nauki różnicujące jeden kraj
od drugiego jest fakt, że w Malawi bracia zostali zmuszeni do tego, że
powinni raczej umrzeć niż wykupić od rządu legitymacje partyjne będące
ekwiwalentem dowodów osobistych oraz legitymacji ubezpieczenia
zdrowotnego, podczas gdy w tym samym czasie braciom w Meksyku zezwolono
na przekupywanie urzędników w celu otrzymania dokumentu
stwierdzającego, że odbyli oni służbę wojskową, co w rezultacie
przenosiło ich do rezerwy!
A co powiedzieć o podtrzymywanym przez całe lata zakazie Ciała
Kierowniczego odnośnie podjęcia przez poborowych ŚJ służby zastępczej?
Sprawa ta była na naradach CK podnoszona kilkakrotnie (wg byłego
członka CK, Raymonda Franza, w latach 1977 do 1980 aż sześć razy!), ale
zawsze brakowało wymaganych 2/3 głosów większości, by przegłosować
zniesienie tej nauki. Przez to tysiące młodych ŚJ musiało iść do
więzienia, stracić pracę, czasem majątek i przeżywać okropną rozłąkę z
rodziną! A wszystko dlatego że zawsze brakowało jednego lub dwóch
głosów z wymaganych 2/3! Jak się czuli ci w Ciele, którzy chcieli
złagodzić politykę odnośnie służby zastępczej, ale byli w mniejszości?
A jak "ortodoksi" mogli spokojnie patrzyć na cierpienia swoich
współwyznawców, wmawiając im, że to wola Boża, doskonale przy tym
wiedząc, że nawet ich współpracownicy z CK nie zgadzają się z takim
obrotem sprawy? To koszmarne.
Towarzystwo "odpuściło" dopiero w roku 1996.
Strażnica z 1 maja 1996, s.19

Gdzieniegdzie proponuje się służbę cywilną, która polega na przykład
na wykonywaniu jakiejś pracy społecznie użytecznej i nie jest uznawana
za służbę wojskową. Czy chrześcijanin mógłby się na to zgodzić? Również
w tej sprawie oddany Bogu, ochrzczony chrześcijanin musi sam powziąć decyzję, kierując się sumieniem wyszkolonym na Biblii.
Jakaż diametralna zmiana zapatrywań!
Sprawa ta musiała siłą rzeczy wywołać olbrzymie zaniepokojenie wśród
ŚJ, którzy dawali temu wyraz w listach do CK. Dwa lata po zmianie
poglądów na służbę cywilną Towarzystwo poczuło się zmuszone uspokoić
nieco nastroje. Ale swoim zwyczajem znowu zrzucono winę na Jehowę oraz
na szeregowych członków organizacji!
Strażnica z 15 sierpnia 1998, s.17
Gdy mamy wrażenie, że niepotrzebnie cierpieliśmy.
W przeszłości niektórzy Świadkowie cierpieli z powodu odmowy udziału w
jakiejś działalności, na którą obecnie sumienie by im pozwoliło. Na
przykład przed laty brat mógł powziąć taką decyzję w związku z jakimś
rodzajem służby cywilnej. Dziś może uważać, że odbycie jej nie
pogwałciłoby jego chrześcijańskiej neutralności wobec tego systemu
rzeczy.
Czy Jehowa okazał się nieprawy, pozwalając mu cierpieć
za odmowę służby, której teraz mógłby się podjąć bez przykrych
konsekwencji? Większość osób mających za sobą tego rodzaju przeżycie
wcale tak nie myśli. Cieszą się raczej, że mogły wyraźnie publicznie
dowieść, iż zajmują zdecydowane stanowisko w kwestii spornej co do
zwierzchnictwa nad światem (porównaj Hioba 27:5). Dlaczego ktoś miałby
żałować, że śmiało obstając po stronie Jehowy, pokierował swym
sumieniem? Dzięki lojalnemu trzymaniu się chrześcijańskich zasad, zgodnie ze swym ówczesnym zrozumieniem, lub dzięki słuchaniu głosu sumienia okazał się godny przyjaźni Jehowy.
Jak to "Jehowa"!? Jak to "zgodnie ze swym ówczesnym zrozumieniem"!?
Przecież to Towarzystwo, a nie Jehowa, podaje "zrozumienie"! W
Organizacji nie ma żadnego osobistego zrozumienia!
Strażnica z 15 września 1989, s.23
W świecie panuje skłonność do odrzucania przewodnictwa. (...) w organizacji Bożej nie ma ducha niezależnego myślenia, a ponadto naprawdę możemy ufać tym, którzy nam przewodzą.
Żaden ze ŚJ nie mógł sobie zatem tego "zrozumienia" wymyślić, ani też
mieć w tym względzie jakiegoś osobistego "przekonania sumienia". To w
Organizacji Strażnicy po prostu jest niemożliwe. Ale najprościej jest
zwalić winę za błędne rozumienie Biblii na szeregowych członków, bo ich
zawsze można uciszyć wykluczając za brak lojalności i sianie odstępczej
niezgody!
A gdzie te mocne biblijne argumenty, które nakazywały młodym ŚJ raczej
pójść do więzienia, niż iść na kompromis z szatańskim światem? Też
gdzieś się rozmyły:
Strażnica z 1 maja 1996, s.19
Wygląda na to, że przymusową służbę znano już w czasach biblijnych.
Dziwna to bardzo sprawa, kiedy weźmie się pod uwagę, że Jehowa jest
Bogiem istniejącym "od czasu niezmierzonego po czas niezmierzony"
(Psalm 90:2). Jeśli obserwował On w "czasach biblijnych" służbę
wykonywaną przez członków swojego narodu na rzecz państwa czy wojska i
z pewnością miał w tej kwestii określone zdanie, to dlaczego od
początku nie podał swemu "niewolnikowi" właściwego poglądu? Czyżby
posłużył się On zafałszowaniem prawdy w celu wypróbowania swoich sług
co do lojalności? To niemożliwe:
Jakuba 1:13
Niech nikt, kto jest doświadczany, nie mówi: "Przez Boga jestem
doświadczany". Bóg bowiem nie może być doświadczany przez coś złego ani sam nikogo nie doświadcza.
A jednak Towarzystwo usiłuje wmawiać ŚJ, że doświadczenia dzieją się za
zgodą Boga i służą wypróbowaniu wierności ludu Bożego. To bardzo
wygodne każdą pomyłkę podciągnąć pod "dopuszczenie przez Jehowę prób"
powołując się na casus Hioba. Ale bezstronne przeanalizowanie faktów
pokazuje, że to konkretni ludzie [których można nawet wymienić z
nazwiska] są odpowiedzialni za prześladowania, cierpienia i problemy
spadające na szczerych chrześcijan.
Nie inaczej było z udziałem w wyborach i głosowaniem. Towarzystwo
wmawiało milionom ŚJ na przestrzeni lat, że uczestnictwo w wyborach
stanowiłoby pogwałcenie "zasady neutralności", a tym samym
kwalifikowałoby daną osobę do wyrzucenia ze zboru. Z tego powodu
dziesiątki tysięcy ŚJ znosiło mniej lub bardziej brutalne
prześladowania.
Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego, 1995, ss.673,674
W niektórych krajach wprowadzono obowiązek uczestniczenia w wyborach.
Za niewywiązanie się z niego grozi w najlepszym razie kara grzywny albo
więzienia. Ale Świadkowie Jehowy popierają mesjańskie Królestwo Boże, o
którym Jezus powiedział, że "nie jest częścią tego świata". Dlatego nie mieszają się do polityki państw tego świata
(Jana 18:36). Każdy z nich podejmuje taką decyzję sam i nikomu nie
narzuca swoich poglądów. Tam, gdzie brak tolerancji religijnej,
neutralne stanowisko Świadków wobec polityki służy rządom do
usprawiedliwienia brutalnych prześladowań. Działo
się tak na przykład w krajach, które znalazły się pod okupacją
hitlerowską, czy też na Kubie. Niemniej władze wielu państw przejawiają
większą tolerancję.
Rocznik Świadków Jehowy - 2002, s.159, Ukraina
W latach 1947-1951 zatrzymano wielu Świadków pełniących ważne funkcje organizacyjne. Braci zamykano nie tylko za drukowanie pism, lecz także za odmowę pełnienia służby wojskowej, udziału w wyborach lub zapisania dziecka do pionierów lub Komsomołu (młodzieżowych organizacji komunistycznych).
Przez całe dziesięciolecia Towarzystwo z determinacją przekonywało
społeczność ŚJ, że odmowa udziału w wyborach politycznych stanowi
sprzeniewierzenie się chrześcijańskiej wierze. Dlatego każdy, kto
dobrowolnie brał udział w takim przedsięwzięciu był wydalany ze zboru.
Dla uniknięcia problemów z władzami świeckimi Towarzystwo wymyśliło
zamiast zwrotu "wykluczenie", termin "odłączenie".
Zważajcie na samych siebie i na całą trzodę, s.140
Świadkowie Jehowy zachowują neutralność wobec politycznych i militarnych spraw narodów (Jana 17:16; rs ss.192-198)
Nie wtrącają się do tego, co robią inni, jeśli chodzi o udział w wyborach politycznych,
kandydowanie na stanowiska polityczne bądź prowadzenie kampanii
politycznych, przynależność do organizacji, które nie są neutralne,
wykrzykiwanie sloganów politycznych i tak dalej (w87/1, ss.15,16; w69/20, ss.13,14).
Prawdziwi chrześcijanie 'nie należą do świata', toteż członek zboru,
który narusza neutralność chrześcijańską i nie okazuje skruchy, sam się
odłącza od neutralnego zboru (Jana 15:19; 17:14-16, NW; w82/14, ss.23,24).
Na ogół ogłasza się, że ten a ten odłączył się od zboru, zaś jego samego powiadamia się ustnie, jak będzie traktowany.
A jak będzie traktowany? Oto definicja Towarzystwa na temat odłączonych:
Zważajcie na samych siebie i na całą trzodę, ss.102,103
Osoby, które same się odłączają, należy traktować identycznie, jak wykluczone ze społeczności.
Jan odradza prowadzenie rozmów lub kontaktowanie się z człowiekiem wykluczonym albo takim, który się odłączył, żeby się nie stać "uczestnikiem jego niegodziwych uczynków" (2 Jana 11, NW).
A zatem udział w wyborach politycznych czyli głosowanie Towarzystwo
traktowało jako "niegodziwy uczynek", za który daną osobę trzeba ze
zboru usunąć i odciąć ją od kontaktów z dotychczasowymi przyjaciółmi i
członkami rodziny. Ilu szczerych braci zostało w ten sposób
potraktowanych, gdy na podstawie własnego sumienia podjęło inną niż
narzucało Towarzystwo decyzję? Ale jak to Towarzystwo ma w zwyczaju
także i w tej kwestii zajaśniało dla Organizacji "nowe światło":
Strażnica z 1 listopada 1999, ss.28,29
. Jak Świadkowie Jehowy zapatrują się na głosowanie?
Co jednak powiedzieć o sytuacji, gdy na obywateli nakłada się obowiązek głosowania? W takim wypadku każdy Świadek musi sam podjąć decyzję zgodnie ze swoim sumieniem
i zasadami wyłuszczonymi w Biblii. Jeśli ktoś postanawia pójść do
lokalu wyborczego, jest to jego sprawa. O tym, co tam robi, wie tylko
on i Stwórca.
A co powiedzieć o krajach, gdzie głosowanie nie jest nakazane prawem,
ale osoba nieobecna na wyborach naraża się na fizyczne
niebezpieczeństwo lub inne przykre konsekwencje? W takiej sytuacji chrześcijanin musi sam podjąć decyzję. "Każdy bowiem poniesie swój własny ciężar" (Galatów 6:5).
W taki właśnie beztroski sposób Towarzystwo w "imieniu Jehowy" zmieniło
nauczanie o neutralności, nie wspominając nawet słowem o bezgranicznych
cierpieniach i ofiarach, jakie ponieśli w imię tej "niby-biblijnej"
nauki oszukani ŚJ!
Przy okazji analizy tego tematu jeszcze wyraźniejszy stał się dla mnie
powód, dla którego Towarzystwo tak uporczywie zaprzecza swoim
powiązaniom z Organizacją Narodów Zjednoczonych.
Zważajcie na samych siebie i na całą trzodę, s.140
Świadkowie Jehowy zachowują neutralność wobec politycznych i militarnych spraw narodów (Jana 17:16; rs ss.192-198)
Nie wtrącają się do tego, co robią inni, jeśli chodzi o udział w
wyborach politycznych, kandydowanie na stanowiska polityczne bądź
prowadzenie kampanii politycznych, przynależność do organizacji, które nie są neutralne, wykrzykiwanie sloganów politycznych i tak dalej (w87/1, ss.15,16; w69/20, ss.13,14).
Od roku 1942 Towarzystwo utożsamiało ONZ ze "szkarłatną bestią" opisaną
w księdze Objawienia. Wszelkie związki z nią postrzegane były jako
wyraz nielojalności wobec Królestwa Bożego, a narody lub organizacje
religijne, które z nią w jakikolwiek sposób współpracowały, zasługiwały
na zniszczenie w Armagedonie.
W wielu publikacjach (np. The Watchtower z 15 października 1976 lub książce Finał Objawienia)
przestrzegano przed przyjęciem tzw. "znamienia bestii", czyli unikania
wszelkich powiązań z ONZ. "Szkarłatna bestia" przez 50 lat była
traktowana jak twór szatana, dlatego ogólnoświatowy szok wywołała
informacja o przynależności Towarzystwa do ONZ! Ja również byłem
wstrząśnięty. Sprawę nagłośniło londyńskie czasopismo The Guardian w październiku 2001 roku.
Na moją pisemną prośbę o udzielenie bliższych wyjaśnień tego skandalu Towarzystwo napisało do mnie:
SCC:SSC, 8 sierpnia 2002
Czy Towarzystwo Strażnica było związane z Organizacją Narodów Zjednoczonych?
Towarzystwo przez całe lata korzystało z materiałów na temat zdrowia,
problemów społecznych i ekologicznych udostępnianych przez bibliotekę
ONZ. W
roku 1991 dostęp do tych źródeł został uwarunkowany rejestracją w
Departamencie Informacji Publicznych (DPI) jako organizacja pozarządowa
(NGO).
Dokumenty rejestracji nie zawierały żadnego
stwierdzenia, które byłoby sprzeczne z naszymi chrześcijańskimi
wierzeniami. Co więcej, organizacje pozarządowe zostały poinformowane
przez ONZ, że 'związek z Departamentem Informacji Publicznych nie
oznacza włączenia do struktur ONZ, ani nie uprawnia tych organizacji
lub ich członków do żadnych przywilejów, ochrony czy specjalnego
statusu'.
Jednakże dokumenty precyzujące warunki
stowarzyszenia organizacji pozarządowych - przynajmniej w ostatniej
wersji - zawierają pewne sformułowania, na które nie możemy się
zgodzić. Kiedy się o tym dowiedzieliśmy, natychmiast wycofaliśmy swoją
rejestrację
.
Jak udało mi się przekonać, odpowiedź ta była ni mniej, nie więcej,
tylko cytatem z listu, jaki Biuro Główne wysłało do poszczególnych Biur
Oddziałów w dniu 1 listopada 2001 roku. Ale czy ktokolwiek w Nadarzynie
zadał sobie trud sprawdzenia prawdziwości tego oświadczenia? Szczerze w
to wątpię. Bo prawda jest taka, że zasady określające przynależność do
DPI wcale NIE ULEGŁY ZMIANIE od roku 1991! Zatem wierutnym kłamstwem
jest twierdzenie, że TS mogło się o czymkolwiek dowiedzieć na podstawie
rzekomo nowych dokumentów określających przynależność!
A warunki były takie:
"organizacja [WTS] zgodziła się spełniać wymagane do tego kryteria,
włącznie ze wsparciem i okazywaniem szacunku dla zasad Karty Narodów
Zjednoczonych, akceptowaniem zobowiązań i środków, jakimi prowadzone są
efektywne programy informacyjne w okręgach wyborczych i wobec ogółu
opinii publicznej na temat działań ONZ".
W oficjalnym piśmie skierowanym przez szefa Służby ds. Kontaktów z
Mediami Publicznymi przy DPI do prywatnego zainteresowanego, czytamy:
United Nations - Nation Unies
Headquarters-Siege New York, NY 10017
18 marca 2001
Szanowny Panie,
W odpowiedzi na Pański list z dnia 19 lutego 2002 r., pragniemy poinformować co następuje:
1. Będąca NGO Watchtower Bible and Track Society of New York, Inc.,
przynależy do DPI od 1992 roku i z własnej woli pozostawała tam
stowarzyszona do roku 2001, a chęć przynależności wygasła z dniem 9
października 2001 roku. Według danych zawartych na internetowej stronie
www.watchtower.org, organizacja ta jest "prawną organizacją, którą posługują się Świadkowie Jehowy".
2. Organizacja Narodów Zjednoczonych nigdy nie przymuszała nie stosowała "trików", by jakakolwiek NGO wiązała się z DPI.
3. Kryteria dla takiego związania się dla DPI nie uległy zmianom od roku 1991.
Nasze biuro załącza przy okazji kopie odpowiedzi dotyczące Watchtower Bible and Track Society.
Z poważaniem
Lyutha Al.-Mughairy
Szef Służby ds. Kontaktów z Mediami
Przy Departamencie Informacji Publicznych
Zatem Towarzystwo było związane z ONZ, a powodów można się tylko domyślać...
Jestem jedynie ciekawy, dlaczego wobec siebie nie zastosowano zasady,
że należy traktować ludzi mających powiązania ze "szkarłatną bestią",
jako tych, którzy "swoim postępowaniem sami dowiedli, że nie stosują
się do zasady neutralności"? Czy nie powinni oni być uważani za osoby,
które same się odłączyły od "neutralnego zboru chrześcijańskiego"?
Ale zamiast tego Towarzystwo próbuje usprawiedliwiać ich winę,
pomniejszając powagę sytuacji. Mało tego, jeden z braci
odpowiedzialnych za cały ten skandal, Ciro Aulicino z Działu Służby,
jest prawdopodobnie autorem "nowego światła", które upowszechnia po
zgromadzeniach w USA, że ONZ przestaje się już jawić jako Organizacja,
którą posługuje się Szatan Diabeł (Gog z Magog), i która "wykonuje jego
zamysły". Niemniej w dalszym ciągu ONZ pozostaje narzędziem w ręku
Boga, który "włoży do jej serca swój zamiar". Czyżby odtąd ONZ miała
odegrać rolę współczesnego Cyrusa, który chociaż nie jest bezpośrednim
sługą Jehowy Boga, to został nazwany przez Niego "pomazańcem" ze
względu na rolę jaką mu Bóg wyznaczył? (Izajasza 44:28; 45:1; Ezdrasza
1:1-4).
Byłoby to dla Strażnicy niezwykle wygodne tłumaczenie, bo przecież tak,
jak starożytni Izraelici współpracowali z Cyrusem dla dobra czystego
wielbienia, tak teraz Chrześcijański Zbór Świadków Jehowy może dzięki
związkom z DPI "pomagać jako organizacja pozarządowa [NGO] braciom
broniąc ich praw człowieka, a także bez przeszkód spotykać się z
ambasadorami i przedstawicielami rządów, by w ten sposób 'bronić oraz
prawnie ugruntowywać dobrą nowinę' (Filemona 1:7)", jak napisało
Towarzystwo do jednego ze ŚJ. A na razie zmieniono oficjalna wykładnię
Towarzystwa na ten temat:
Strażnica, 1 czerwca 2003, str. 20
Gog z Magog to poniżony od roku 1914 Szatan Diabeł. Jako istota
duchowa, nie może przeprowadzić swego ataku osobiście, dlatego uczyni
to za pośrednictwem ludzi. Jakie wykorzysta do tego grupy czy też
organizacje? Biblia nie podaje w tej sprawie szczegółów,
ale zawiera wskazówki pozwalające nam się zorientować, kim Diabeł może
się posłużyć. W miarę rozwoju wypadków spełniających proroctwa biblijne
sytuacja będzie dla nas coraz jaśniejsza. Słudzy Jehowy wystrzegają się domysłów,
lecz pozostają czujni duchowo, w pełni świadomi rozgrywających się
wydarzeń politycznych i religijnych, które odpowiadają proroczym
zapowiedziom Pisma Świętego.
Przez ponad 50 lat Towarzystwo Strażnica uczy, że Organizacja Narodów
Zjednoczonych zniszczy Babilon Wielki, a następnie zwróci się przeciwko
Świadkom Jehowy, a teraz piszą, że "Biblia nie podaje w tej sprawie
szczegółów" o tym, kto zaatakuje Świadków Jehowy, a Świadkowie nawet
nie domyślają się, o kogo mogłoby chodzić!
Takich doktrynalnych zmian, które wywołują wstrząsy w Organizacji można wymienić jeszcze wiele, Towarzystwo jest ich świadome:
Strażnica z 1 sierpnia 1997, s.12
Ostatnio "niewolnik wierny i roztropny" pomógł nam sprostować dotychczasowe zrozumienie dotyczące słowa "pokolenie" z Ewangelii według Mateusza 24:34, czasu sądzenia "owiec" i "kóz", wspomnianego w Ewangelii według Mateusza 25:31-46, a także nasze stanowisko wobec pewnych rodzajów służby cywilnej (Mateusza 24:45). Niektórzy odstępcy z pewnością by się cieszyli, gdyby wielu Świadków Jehowy
uparcie obstawało przy poprzednim zrozumieniu tych zagadnień i nie
chciało robić postępów. Ale nic takiego się nie wydarzyło. Dlaczego?
Ponieważ lud Jehowy jest lojalny.
No i mamy kolejne kłamstwo Towarzystwa. Wszystkie te zmiany wywołały
głębokie zaniepokojenie we wszystkich zborach świata. Wystarczy
przeanalizować sprawozdania z ogólnoświatowej działalności Świadków
Jehowy z kolejnych lat po opublikowaniu chociażby "nowego zrozumienia"
kwestii "pokolenia", żeby dostrzec jakie spustoszenie i osłabienie
gorliwości w głoszeniu spowodowały te zmiany!
A poza tym, tzw. "odstępcy" wcale nie cieszą się z "jaśniejszego
światła", tylko ubolewają, że wcześniej poprzez spekulacje Ciała
Kierowniczego tak wielu ludzi było narażonych na problemy, a nawet
utratę zdrowia czy życia!
Kolejny problem dla mojego sumienia stanowi ukrywane całe lata
zezwolenie osobom chorym na hemofilię przyjmowania transfuzji krwi,
podczas gdy z pozostałych 98% ŚJ nikt nie miał takiej możliwości!
Szokującą prawdę o tym znajdujemy w książce byłego członka Ciała
Kierowniczego, Raymonda Franza, który był naocznym świadkiem tych spraw:
Przez wiele lat na nadsyłane do Biura Głównego organizacji (lub jej
oddziałów) listy z pytaniami od osób chorych na hemofilię odpowiadano,
że jednorazowe przyjęcie zastrzyku z frakcji krwi jest dopuszczalne jako "lekarstwo". Ale przyjęcie zastrzyku więcej niż raz oznacza "spożywanie" frakcji krwi i dlatego stanowi pogwałcenie nakazu Pisma Świętego dotyczącego nie spożywania jej.
Wiele lat później zarządzenie to uległo zmianie. Ci członkowie
personelu, którzy pracowali przy odpowiadaniu na korespondencję
wiedzieli, że w przeszłości wysyłali listy z odpowiedziami innymi niż
obecnie, i że chorzy na hemofilię, którzy wzięli już swoją
"jednorazową" iniekcję, żyli wciąż pod wrażeniem, że następny zastrzyk
będzie uznany za pogwałcenie słów Pisma Świętego. Z powodu zajmowania
takiego stanowiska mogli wykrwawić się na śmierć.
Zarząd nie zgadzał się na opublikowanie nowego stanowiska drukiem,
ponieważ dawna zasada nigdy nie była opublikowana, lecz jedynie
podawana tym, którzy konkretnie o to pytali. Opublikowanie czegoś
wymagało najpierw wyjaśnienia, na czym polegało dawne stanowisko, a
następnie poinformowania, że obecnie jest ono już nieaktualne. Było to
nie do przyjęcia. Dlatego też pracownicy dokonali szczegółowego przeglądu swych kartotek z korespondencją, starając się odszukać nazwiska i adresy wszystkich chorych na hemofilię osób. Wysłano do nich następnie listy, w których poinformowano o zmianie.
Takie rozwiązanie w odczuciu pracowników było lepsze. W trakcie
poszukiwań pracownicy uświadomili sobie, że wiele pytań zgłaszano
telefonicznie. Nie było rejestrów takich rozmów, toteż administracja
nie miała absolutnie żadnej możliwości ustalenia, kim byli chorzy na
hemofilię. Nie wiedziano też, czy w międzyczasie, zanim wprowadzono
nową zasadę, niektórzy z nich nie zmarli. Nie wiedziano również - z
uwagi na brak kontaktu - ilu nieświadomych tego, że zaszła zmiana,
jeszcze umrze. Pracownicy wiedzieli tylko jedno: należy wypełniać
instrukcje, być lojalnym i posłusznym wobec swych przełożonych.
Zmiana stanowiska organizacji w stosunku do osób chorych na hemofilię nastąpiła w 1971 r., zanim zostałem powołany do Ciała Kierowniczego. Jednakże wiadomość o zmianie opublikowano dopiero w 1979 r., a i to w sposób nie do końca jasny. Co dziwniejsze, w The Watchtower z 15 czerwca 1978 r. sprawę
tę potraktowano na równi z zagadnieniem stosowania zastrzyków z
surowicy, podawanych w celu zwalczania chorób, a przecież hemofilia nie
jest chorobą, lecz defektem dziedzicznym
. W artykule nie
przyznano jednak jasno, że jest to zmiana dotychczasowego stanowiska,
które zabraniało wielokrotnego przyjmowania trombocytów przez osoby
chore na hemofilię.
Jak można być tak obłudnym?! Jak można przez swoją hipokryzję skazywać
tylu ludzi na śmierć? Czy tak postępują namaszczeni duchem bracia
Chrystusa? Nie chce mi się to pomieścić w głowie.
Kontrowersje wzbudza również niedawne orzeczenie Ciała Kierowniczego o
zezwoleniu na transfuzję krwi w Bułgarii w zamian za uznanie przez ten
kraj ŚJ za pełnoprawną religię. Teraz próbują oni zaprzeczać temu
porozumieniu i wycofać się z niego!
Na oficjalnej stronie internetowej Europejskiej Komisji Praw Człowieka
można znaleźć tekst porozumienia, jakie Towarzystwo zawarło w roku 1998
z rządem Bułgarskim, po trwającym pewien czas sporze dotyczącym
zalegalizowania działalności Świadków Jehowy w tym państwie.
Najbardziej szokujące są poniższe wyjątki:
W odniesieniu do zarzutów dotyczących dzieci, wnioskodawca [Towarzystwo Strażnica] oświadcza, że dzieci nie są członkami stowarzyszenia,
ale jedynie współuczestniczą razem ze swoimi rodzicami w religijnej
działalności społeczności. Co do odmowy transfuzji krwi, wnioskodawca
oświadcza, że nie istnieją żadne religijne sankcje dla Świadków Jehowy, którzy podejmują decyzje o wyrażeniu zgodzie na transfuzje krwi,
biorąc przy tym pod uwagę fakt, że chociaż religijne zasady wiary
Świadków Jehowy sprzeciwiają się transfuzji krwi, nie mogą stanowić
zagrożenia dla "zdrowia publicznego".
Wnioskodawca zobowiązuje się dodać do swojego statutu stwierdzenie na
temat transfuzji krwi uznające, że jego członkowie posiadają w tej
sprawie wolny wybór jeśli chodzi o nich samych, jak i ich dzieci, bez jakiejkolwiek kontroli czy sankcji ze strony stowarzyszenia.
Każdy, kto jest związany z Organizacją ŚJ bez trudu dostrzeże, że
przedstawiciele Strażnicy zawarli w tej ugodzie niezwykle oszukańcze i
dalekie od rzeczywistości stwierdzenia dotyczące Świadków Jehowy i
doktryny o krwi. Nie można tego oświadczenia traktować inaczej, jak
krzywoprzysięstwo i oszustwo Trybunału.
Kilka miesięcy później, Towarzystwo nieopatrznie wydało Oświadczenie prasowe, przez co cała sprawa wyszła na jaw i nabrała znamion skandalu; między innymi napisano tam:
Watch Tower Bible & Tract Society / Public Affairs Office, 27 kwietnia 1998
Bułgaria zgodziła się przyznać Chrześcijańskiemu Stowarzyszeniu
Świadków Jehowy status uznanej religii. Bułgaria zgodziła się również
na stworzenie sprzyjającej ustawy, która dopuszczałaby możliwość
podjęcia zastępczej służby wojskowej dla tych, którzy ze względów
sumienia nie chcą zgodzić się na odbywanie służby wojskowej. W
porozumieniu zawarto również potwierdzenie tego, że każda osoba posiada
wolność wyboru rodzaju metod leczenia według własnego uznania.
Ze swojej strony Świadkowie przystali w ugodzie na wycofanie swych skarg wobec Bułgarii.
Kiedy Towarzystwo zorientowało się, że zadało samo sobie samobójczy
cios, próbowało matactwami nadać swoim wypowiedziom inny sens, niż było
to w rzeczywistości. W liście do pewnej prywatnej osoby Biuro w
Brooklynie napisało:
ECB: ECQ August 27, 1998
Jednakże chciałby Pan zasięgnąć informacji o ostatnich decyzjach
odnośnie Świadków Jehowy w Bułgarii. Rząd Bułgarii wyraził zgodę na
zarejestrowanie jako religii Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Świadków
Jehowy w Bułgarii. Nastąpiło to na wskutek tego, iż w dniu 9 marca 1998
roku Europejska Komisja Praw Człowieka zaakceptowała treść ugody
pomiędzy rządem a braćmi z Bułgarii. W treści ugody zawarto obietnicę
Bułgarii do wdrożenia w ich ustawodawstwo ustawy związanej ze służbą
cywilną, jako alternatywę wobec służby wojskowej. Porozumienie obejmuje
również potwierdzenie tego, że każda jedna osoba ma prawo do swobodnego
wyboru rodzaju metod leczenia, jakie zechce podjąć.
Czy porozumienie to oznacza, że Świadkowie Jehowy zmienili swoją postawę w związku z zabiegami medycznymi? Nie.
Zdanie, które dodano do statutu Chrześcijańskiego Stowarzyszenia
Świadków Jehowy w Bułgarii opisuje sposób, w jaki Świadkowie Jehowy
tradycyjnie podchodzą do tej sprawy. Trzeba bowiem wiedzieć, że Świadkowie
Jehowy są przekonani, iż wszyscy ludzie posiadają prawo swobodnego
podejmowania decyzji w związku z tym, co chcą robić, nie tylko w
odniesieniu do metod leczenia, ale też we wszystkich decyzjach
życiowych, łącznie z religią.
Każda osoba jest ponosi
odpowiedzialność za swoje osobiste decyzje w życiu oraz za konsekwencje
tych decyzji. Jako organizacja religijna wyjaśniamy zasady biblijne,
takie jak wymaganie powstrzymywania się od krwi, ale sprawą każdego człowieka jest, czy zechce ich przestrzegać, czy nie. Zanim dana osoba zostanie Świadkiem Jehowy, są jej wyraźnie wyjaśniane mierniki biblijne. Oczywiście, jeśli ktoś będąc ochrzczonym członkiem Świadków Jehowy wdaje się w postępowanie, które odbiega od owych biblijnych mierników, podejmuje się próby różnorakich sposobów pomocy błądzącemu w odzyskaniu duchowego zdrowia.
Jeśli jednak odrzuca on takie wsparcie oraz przestaje obstawać przy
miernikach wyłuszczonych w Biblii, wliczając w to biblijne zasady
odnośnie niewłaściwego obchodzenia się z krwią, może to z czasem
doprowadzić do uzasadnionego w Piśmie Świętym wykluczenia
- 1 Koryntian 5:11-13.
Raz jeszcze podkreślmy - Świadkowie Jehowy uważają, że wszyscy ludzie
mają prawo do nieskrępowanego podejmowania decyzji co do tego, jakich
wyborów zechcą dokonać, a ugodowe porozumienie zawarte z rządem
Bułgarii po prostu przyznaje taką wolność wyboru. Niektórzy mogą
niewłaściwie odbierać treść tego porozumienia, a inni usiłują błędnie
odczytać je jako zmiany u Świadków Jehowy. Jednakże porozumienie
opisuje sposób, w jaki Świadkowie Jehowy zazwyczaj traktują te sprawy.
Co za krętactwo! Dodatkowo, żeby formalnie "być w porządku" wobec
rządów, Towarzystwo zmieniło sposób traktowania osób, które wyraziły
zgodę na przyjęcie krwi. Ponieważ słowo "wykluczenie" nasuwa
skojarzenia z psychiczną formą nacisku [bo jeśli nie zachowasz się w
ściśle określony sposób, to zostaniesz ukarany wykluczeniem], o tyle
nowe sformułowanie uwalnia Towarzystwo od zarzutu o "sankcje" i
"kontrolę", chociaż skutek jest ten sam.
"Do wszystkich nadzorców podróżujących" z 26 kwietnia 2000 roku
Jeśli osoba ochrzczona dobrowolnie przyjmuje krew i nie okazuje
skruchy, świadczy to o odrzuceniu przez nią Bożych mierników. W ten
sposób sama decyduje się odłączyć od zboru. Wówczas można podać ogłoszenie: [nazwisko danej osoby] swoim postępowaniem dowiodła, że nie chce już być Świadkiem Jehowy. Sprawę należy traktować i załatwiać tak, jak w innych przypadkach odłączenia się.
Strażnica nr14 z 1982, s.24
W obu tych sytuacjach człowiek słowem lub czynem, albo jednym i drugim
wyraźnie przekreśla swój status Świadka Jehowy, zrywając w ten sposób
łączność ze zborem. Toteż starsi w krótkim ogłoszeniu powiadomią zbór,
że dana osoba sama się odłączyła. Pozostali członkowie zaakceptują
decyzję danego człowieka i potem będą go traktować jako byłego brata, z którym nie będą utrzymywać stosunków towarzyskich, zgodnie z poleceniem zapisanym w Liście 1 do Koryntian 5:11 i w Liście 2 Jana 9-11.
Jak widać, wiosną 2000 roku Towarzystwo Strażnica potajemnie zaleciło
starszym odstąpić od wykluczania członków zboru, którzy wyrazili zgodę
na transfuzję krwi. Zamiast tego powzięto rozstrzygnięcie, żeby po
prostu ogłaszać, iż dana osoba "odłączyła się" sama. Będzie ona dalej
tak samo unikana przez drugich jak w poprzednim przypadku, ale teraz
pozbawiono członków nawet możliwości wypowiedzenia się na przesłuchaniu
przed komitetem sądowniczym! Do dnia dzisiejszego zmiana ta nadal
pozostaje nieznana ogółowi, oprócz starszych zboru, i jest następnym
dowodem na to, iż Towarzystwo haniebnie usiłuje oszukać zarówno opinię
publiczną, jak i samych Świadków Jehowy!
Jest więc całkowicie jasne, że Towarzystwo Strażnica nie ma zamiaru
uszanować swojego porozumienia z Bułgarią i Europejską Komisją Praw
Człowieka. I wszyscy widzimy, że dalszym ciągu trwają "sankcje" i
"kontrola", pomimo zupełnie przeciwnych zapewnień! To istne
przestępstwo, obraza sądu i oszukaństwo! Przywódcy Strażnicy w pełni
udowodnili, że nie można zawierzyć ich słowu, ani nawet złożonym pod
przysięgą oświadczeniom, co zostało zupełnie wykazane, kiedy
przedstawiciele Ciała Kierowniczego dopuścili się krzywoprzysięstwa w
swoim pierwotnym wniosku do Europejskiej Komisji Praw Człowieka. Jestem
przerażonych postępowaniem TS.
Jak to wszystko się ma do natchnionych wypowiedzi biblijnych:
Kolosan 3:9
Nie okłamujcie się nawzajem
1 Jana 2:21
(...) żadne kłamstwo nie wywodzi się z prawdy
Objawienie 21:27
Ale w żaden sposób nie wejdzie do niego nic, co nie jest święte, ani nikt, kto trwa w obrzydliwości i kłamstwie, tylko ci, którzy są zapisani w Barankowym zwoju życia
Odczuwam teraz potrzebę, by wspomnieć o jednym z głównych powodów, dla
których opuszczam tą Organizację. To pseudo-medyczne doktryny
Towarzystwa kosztujące na przestrzeni lat życie tysięcy ludzi.
Wszystko zaczęło się od czasopisma Golden Age
("Złoty Wiek"), które za wszelką cenę chciało pretendować do elitarnych
pism popularno-naukowych, publikując na swoich łamach najróżniejszego
typu rewelacje ze świata nauki i medycyny. Ale myliłby się ten, kto by
sądził, że publikacja ta była obiektywna i rzeczywiście promowała
naukę. Redaktorem naczelnym "Złotego Wieku" był Clayton J. Woodworth
działający pod osobistym nadzorem Josepha F. Rutherforda. Wspomnieć tu
należy, że po roku 1919 wśród ówczesnych ŚJ panowała atmosfera
nieufności i wrogości wobec wszystkiego co świeckie czy religijne.
Artykuły pisane były ostrym, bezkompromisowym językiem, który atakował
wszystko, co było "na zewnątrz" Organizacji.
W takiej też atmosferze powstawały "medyczne" opracowania na temat
prowadzenia zdrowego trybu życia, np. zalecano, żeby przed i po kąpieli
wypijać 2 szklanki wody i nie używać aluminiowych naczyń kuchennych
gdyż powodują one szaleństwo i wściekliznę albo to, że aspiryna
wywołuje choroby serca. Były też i takie stwierdzenia, że "pozwolenie
na wycięcie sobie migdałków jest gorsze niż popełnienie samobójstwa
nożem". Jednak to były drobiazgi, z których możemy się dziś jedynie
pośmiać. Niebezpieczeństwo tkwiło w czymś innym. Towarzystwo widząc, że
jego "porady" wywołują żywe reakcje i posłuch (o czym świadczą listy
wdzięcznych czytelników), zaczęło w zdecydowany sposób wkraczać w te
rejony życia chrześcijan, które Biblia zawsze pozostawiała kwestii
sumienia.
Na "pierwszy ogień" poszły szczepienia.
Golden Age, 12 października 1921, s. 17
Szczepionki nigdy przed niczym nie ochroniły i nie ochronią, i jest to
najbardziej barbarzyńska praktyka (...) Żyjemy w dniach ostatnich;
diabeł powoli traci swoje wpływy, czyniąc w międzyczasie wysiłki, żeby
zwieść każdego, kogo się da i to za jego przyczyną ma miejsce całe to
zło. (...) Skorzystaj ze swoich praw obywatelskich jako Amerykanin, aby
na zawsze wykorzenić diaboliczną praktykę szczepień.
W Golden Age z 3 stycznia 1923 roku (s.211) ukazał się artykuł The Vaccination Fraud ("Szczepionki oszustwem"), w którym Towarzystwo wyraziło swój sprzeciw wobec tej praktyki. W roku 1929 (Golden Age z 1 maja, s.502) po raz kolejny potępione zostały szczepienia:
"Myślący ludzie wolą się raczej nabawić ospy, niż dać się zaszczepić,
(...) Z tego powodu praktyka szczepień jest przestępstwem, obrazą i
oszustwem (...) nigdy nie uratuje ani jednego życia"
Dwa lata później Towarzystwo uznało, że szczepienia są pogwałceniem Wieczystego Przymierza jakie Jehowa zawarł z Noem (Golden Age
z 4 lutego, s.294). W roku 1935 złagodzono nieco te radykalne poglądy,
przyznając, że niektóre rodzaje szczepionek faktycznie mogą pomagać,
niemniej na przestrzeni kolejnych lat w Złotym Wieku ukazywało się mnóstwo rysunków wyśmiewających lekarzy i naukowców, a nawet stwierdzeń, że lekarze to "agenci diabła".
Wreszcie - po 29 latach - w roku 1952, Towarzystwo wystosowało list, w
którym oficjalnie zezwolono na przyjmowanie szczepionek. Stało się to
wraz ze śmiercią C. Woodwortha, który był zdecydowanym przeciwnikiem
szczepionek (Watchtower z 15 grudnia 1952, s. 764).
Bardzo ważne jest przy tym, żeby pamiętać, jak poważnym problemem była
na początku lat 20-tych ospa. W samych tylko Stanach Zjednoczonych w
roku 1921 odnotowano 100,000 przypadków zachorowań, z czego ponad 40%
zakończyło się śmiertelnie. Bóg jeden tylko wie, jak wielu Świadków
naprawdę poniosło uszczerbek na zdrowiu lub zmarło w rezultacie
podporządkowania się zakazowi szczepień wydanego przez Towarzystwo.
Ale chociaż skończył się koszmar zakazu szczepień, to w roku 1954
Towarzystwo opublikowało materiał zabraniający korzystania z surowic
krwi. Podobno był to wyraz woli Jehowy.
Awake! z 8 stycznia 1954, s.24
Wspomnieliśmy, że na jeden zastrzyk proteiny krwi czyli "frakcji"
znanej jako gamma-globulina, niezbędne jest pobranie jednej trzeciej
jednostki pełnej krwi (...) jest on wytwarzany z pełnej krwi, co stawia
go w tej samej kategorii co transfuzje krwi, a co za tym idzie, podlega zakazowi Jehowy odnośnie wprowadzania krwi do organizmu.
Cztery lata później został odwołany:
The Watchtower 15 września 1958, s.575 (wyd. polskie w61/10 16).
Chociaż Bóg nie przewidział dla człowieka, by kalał swój krwiobieg
szczepionkami, surowicami czy składnikami krwi, to jednak wydaje się,
że nie jest to objęte wyraźną wolą Bożą,
zakazującą spożywania krwi jako pokarmu. Czy ktoś zgodzi się na tego
rodzaju leczenie, pozostaje sprawą jego osobistego osądu.
Niemniej powyższe zakazy tak głęboko wryły się w świadomość ŚJ, że
jeszcze kilka tak później proszono Towarzystwo o dalsze wskazówki w tej
sprawie:
The Watchtower z 1 listopada 1961, s. 670:
. Jeśli Biblia zabrania spożywania krwi, to jak
chrześcijanie mają zapatrywać się na używanie surowic i szczepionek?
Czy Towarzystwo zmieniło swój punkt widzenia w tej sprawie? - J. D.,
U.S.A.
Biblia bardzo wyraźnie wskazuje, że jedynym właściwym sposobem jej
wykorzystania było wylewanie jej na ołtarz; w każdym innym wypadku
należało ją wylać na ziemię (3 Mojż. 17:11-13). Cała współczesna
praktyka medyczna związana z używaniem krwi jest przeciwna
chrześcijańskiemu stanowisku. Zatem przyjmowanie transfuzji krwi, lub
wstrzykiwanie sobie zamiast niej niektórych składników krwi w celu
podtrzymywania życia danej osoby jest rzeczą złą.
Co do używania szczepionek i innych substancji, do których wytworzenia
w jakikolwiek sposób wykorzystuje się krew, nie ma powodu uważać, że
Towarzystwo Strażnica je pochwala albo twierdzi, iż praktyki takie są
dobre i właściwe. Jednakże szczepienia są powszechną praktyką w wielu
dziedzinach współczesnej nauki, której nie sposób uniknąć, a
chrześcijanin może dostrzec w tych okolicznościach jakąś korzyść, tym
bardziej, że w rzeczywistości ich stosowanie nie wiąże się z procesem
spożywania i trawienia, który w szczególny sposób jest zakazany gdyż
Bóg oznajmił, iż człowiekowi nie wolno jeść krwi, choć kala to ludzki
organizm.
A zatem - jak oświadczono w Strażnicy z 15 września 1958 roku, strona
575 - "Czy ktoś zgodzi się na tego rodzaju leczenie, pozostaje sprawą
jego osobistego osądu". I taki pogląd na tą sprawę Towarzystwo wciąż
podtrzymuje - Galatów 6:5.
Niemniej dojrzały chrześcijanin nie będzie próbował na podstawie tego
doszukiwać się uzasadnienia dla medycznego używania wszelkich innych
dostępnych substancji z krwi. Wręcz przeciwnie, uzna niewłaściwość
ogółu takich praktyk, i będzie się tego wystrzegał ze wszystkich sił,
wybierając każde inne dostępne metody leczenia.
Zatem chociaż Towarzystwo nie dostrzegało już żadnych biblijnych
przesłanek odnośnie zabraniania stosowania szczepień i surowic, to w
dalszym ciągu uważało je za "rzecz złą", której najlepiej byłoby się
wystrzegać. Czy było to jednak ostateczne zamknięcie sprawy? Otóż nie!
W roku 1963 Towarzystwo raz jeszcze obdarzyło ŚJ błyskiem "nowego-starego światła" i w Strażnicy
z 15 lutego 1963 roku, s.124 (wyd. polskie w64/2 9), oznajmiło powrót
do zrozumienia z roku 1958. Surowice na powrót były zakazane, gdyż
odtąd każdą frakcję krwi zaczęto uważać za środek odżywczy, a zatem -
niedopuszczalny. Ale, co ciekawe, zasady tej nie odniesiono do
szczepionek.
Chrześcijanin (...) potrzebuje tylko zapytać lekarza: (...) "Skąd pochodzi ta substancja?" Jeśli odpowiedź brzmi: "Ona pochodzi z krwi" lub "zachodzi we krwi", wtedy chrześcijanin dokładnie wie, co ma czynić, gdyż zasadzie tej podlega nie tylko krew jako taka, lecz też wszystko, co z krwi jest wytwarzane.
Jednorazową pomyłkę dopuszczającą surowice do użycia przez ŚJ jeszcze
można by jakoś "przełknąć". Dostrzeżono błąd i powrócono do
wcześniejszego zrozumienia. Ale "kanał łączności" niecałe 2 lata
później (dokładnie 21 miesięcy) otrzymał kolejne "światło". Tym razem -
według Towarzystwa - Jehowa ponownie zezwolił na korzystanie z surowic (The Watchtower
z 15 listopada 1964, ss. 680-3; wyd. polskie w66/11 11). To była już
czwarta zmiana w kwestii dotyczącej czasami życia lub śmierci
poszczególnych Świadków Jehowy!
Towarzystwo nie popiera żadnego ze współczesnych zastosowań krwi w
medycynie, jak na przykład użycie jej w związku ze szczepionkami.
Jednak w niektórych grupach społecznych szczepienie jest okolicznością
po prostu nieunikniona i decyzję co do poddania się szczepieniu
surowicą, zawierającą cząstki krwi i przeznaczoną do zbudowania
przeciwciał zwalczających chorobę, pozostawiamy sumieniu każdego z osobna.
Jednak to nie koniec zgadywanki co wolno, a co nie! W roku 1974 raz jeszcze nawrócono do poglądu z 1958 roku. W The Watchtower
z 1 czerwca 1974, s.352, po raz kolejny oznajmiono, że przyjmowanie
surowic krwi (m.in. czynnika Rh oraz gamma-globulin) jest sprawą, która
powinna być odrzucona przez sumienie poszczególnych osób, chociaż dano
przy tym do zrozumienia, że nie jest to kwestia o fundamentalnym
znaczeniu.
Cztery lata później "nowe światło" daje o sobie znać po raz szósty! W
roku 1978 stanowisko co do używania surowic zostaje złagodzone i nie są
już one taktowane jako środek służący "podtrzymywaniu życia". Sprawa
ich przyjmowania znowu staje się kwestią sumienia, ale w dalszym ciągu
nie ma na ich stosowanie pełnej akceptacji Towarzystwa. CK oświadcza,
że sprawa ta leży "jakby w strefie pogranicznej" (The Watchtower z 15 czerwca 1978, ss.30-1; wyd. polskie nr 5 z 1979, ss.22,23).
Problem surowic krwi (głównie czynnika Rh) zostaje ostatecznie zamknięty dopiero w roku 1994.
Przebudźcie się! z 8 grudnia 1994, s. 28
Czy chrześcijanie mogą świadomie przyjmować immunoglobulinę anty-RhD?
Ostateczną decyzję o przyjęciu preparatu IgG anty-D musi podjąć chrześcijańskie małżeństwo zgodnie ze swym sumieniem.
"Niewolnik" dostał prawdopodobnie ostatnie w tej kwestii "nowe światło", które mówi: wolno.
Pytam: Kto jest za to odpowiedzialny? Jehowa czy omylna organizacja?
Czy Jehowa albo Chrystus nie mają pojęcia co wolno, a co nie? Czy bawią
się Oni ludzkim życiem, podając poprzez swój "kanał" tyle sprzecznych
informacji w jednej tylko sprawie? Kto odpowie za szkody jakie te
wszystkie zakazy sprowadziły na ludzi ufnych w "kierowaną duchem Bożym
Organizację"? Czy nadzieja na Nowy Świat albo na zmartwychwstanie
załatwia wszystko?
Przez te wszystkie lata ani raz nie padło nawet zdawkowe "Przepraszamy"!
Jednakże cała ta sofistyka związana z surowicami i szczepieniami dała
podłoże do zakazu stosowania krwi w zabiegach medycznych.
Na początek chciałbym sięgnąć do wczesnych poglądów Towarzystwa na
krew. Okazuje się bowiem, że ani pastor Russell, ani początkowo J.
Rutherford nie mieli żadnych zastrzeżeń co do krwi, uważając, że zakaz
z Dziejów 15 był tymczasowy i służył jedynie zachowaniu jedności
pomiędzy chrześcijanami pochodzenia pogańskiego i żydowskiego. A już
absolutnie nie można go dopasować do używania krwi w medycynie.
Zion's Watch Tower, 15 listopada 1892, s. 1473 reprinty:
Zasugerował on [Jakub] zatem, żeby po prostu napisać im, aby
wstrzymywali się od nieczystości bałwanów (werset 29), i od rzeczy
uduszonych, i od krwi - gdyż spożywając te rzeczy mogli stać się kamieniami potknięcia dla swoich żydowskich braci (zobacz 1 Kor. 8:4-13) - i od rozpusty.
W Zion's Watch Tower
z 15 kwietnia 1909 roku Russell podtrzymał swój wcześniejszy pogląd na
tą sprawę. Komentując 15 rozdział Dziejów Apostolskich oświadczył, że
według jego poglądu przestrzeganie owego zakazu nie "obejmowało ogółu
chrześcijan", ale służyło zespoleniu ówczesnego grona chrześcijan.
Russell nie dość, że nigdy nie wypowiadał się o krwi w kontekście
medycznym, to na dodatek nie podejmował się wyjaśnienia zasad
dietetycznych jakie mogłyby z tego fragmentu Biblii wynikać.
Prawdę mówiąc, po raz pierwszy na krew w sensie negatywnym zwróciła uwagę Strażnica
z 15 grudnia 1927 roku na s. 371, podkreślając, że "zakaz krwi" z
Rodzaju 9:4 odnosi się do wszystkich ludzi. Niemniej jednak kwestią
sporną były przepisy dietetyczne, a wykorzystywanie krwi w medycynie
było opisywane z uznaniem. Oto przykład:
Nowy Dzień nr 3, 1936 r. s. 48; Krew zmarłego ratuje życie umierającym
Transfuzja krwi jest dzisiaj już w codziennym użyciu i przy stosowaniu
jej nie ma obawy wypadków, których przyczyny przez długi czas nie można
było odkryć (...) Wielu ludzi mogłoby czuć pewną instynktowną odrazę do
takiej operacji w swoim rodzaju makabrycznej. Ale kiedy się nad tym
spokojnie zastanowimy, dojdziemy do wniosku, że jest to wynalazek
mogący oddać ludzkości wielkie usługi. Krew jednego zmarłego może
ratować życie kilkunastu umierającym. Ten jedynie wzgląd powinien już
przekonać wszystkich do tego rodzaju operacji, która w istocie swojej
nie ma nic zdrożnego.

W roku 1940 w czasopiśmie Consolation (z 25 grudnia, s.19)
zamieszczono doniesienie o lekarzu, który oddał jedną czwartą swojej
krwi dla ofiary bardzo poważnego wypadku. Został on odmalowany jako
bohater.
Powyższe cytaty poniekąd zakładają kłam wypowiedzi ze Strażnicy z 15 października 2000 roku, s.30:
Kiedy w XX wieku upowszechniło się oddawanie i przetaczanie krwi,
Świadkowie Jehowy zrozumieli, że praktyka ta jest sprzeczna ze Słowem
Bożym.
Po śmierci J. Rutherforda, który miał dość liberalny stosunek do krwi,
do głosu na powrót doszli w Towarzystwie bracia o skrajnych poglądach
na medycynę. W roku 1945 oficjalnie zostają potępione zarówno
transfuzja krwi, jak i środki krwiopochodne. Strażnica zaliczyła je do rzeczy "pogańskich i uwłaczających Bogu" (The Watchtower z 1 lipca 1945, ss. 198-201).
Na przestrzeni kilkunastu kolejnych lat pojawiają się inne artykuły
utrzymane w tym tonie. Ale stanowisko Towarzystwa jest bardzo niejasne.
Z jednej strony padają dość stanowcze stwierdzenia, że chrześcijanie
powinni stronić od krwi, gdyż korzystanie z niej jest pogwałceniem
Prawa Bożego, ale z drugiej strony Towarzystwo nie widzi powodów, by
potępiać czy wykluczać nawet "pomazańców" czyli członków "niewolnika
wiernego i roztropnego" za przyjmowanie transfuzji. Osoby takie uważa
się po prostu za "niedojrzałe duchowo", ale korzystanie z krwi
pozostawia się ich osobistemu osądowi:
The Watchtower z 1 sierpnia 1958, s.478 (Strażnica nr20 z 1958, s.23)
.
Pewna niewiasta będąca świadkiem Jehowy i utrzymująca, że należy do
pomazanego ostatka, była niedawno w szpitalu i dobrowolnie poddała się
transfuzji krwi. Czy można jej pozwolić, żeby przy obchodzeniu
Wieczerzy Pańskiej spożywała z symbolów, to znaczy z chleba i wina? -
R.J., St. Zj.
Oczywiście ubolewamy razem z Tobą, że ta siostra -
uważająca się za członka pomazanego ostatka - będąc w szpitalu
dobrowolnie poddała się transfuzji krwi. Uważamy, że postąpiła wbrew
woli Bożej, a więc niewłaściwie. Jednak zbory
nigdy nie otrzymały wskazówki, żeby pozbawić społeczności osoby, które
dobrowolnie każą sobie robić transfuzję albo ją popierają
.
Osądzenie ludzi, którzy przestępują prawo Boże co do świętości krwi,
pozostawiamy Jehowie, najwyższemu Sędziemu. W wypadku takiej osoby
można uczynić jedynie tyle, że się ją uważa za niedojrzałą,
czyli za kogoś, kto nie jest w stanie przyjąć na siebie pewnych
odpowiedzialności, i w związku z tym nie powierzamy jej pewnych zadań
służbowych.
Za dobrowolne poddanie się transfuzji krwi
albo za pochwalanie transfuzji zastosowanej komuś bliskiemu czy
członkowi rodziny nikt nie zostaje pozbawiany społeczności, a wobec
tego nie macie tez prawa powstrzymywać tej siostry od udziału w
uroczystości Wieczerzy Pańskiej.
Jako pomazany członek ciała
Chrystusowego podlega ona poleceniu i nakazowi Chrystusa Jezusa, aby z
niej spożywać. Czy okazuje się niewierną w stosunku do tego, do czego
się przyznaje przez spożywanie z symbolów Wieczerzy Pańskiej, to
orzeknie sam Jehowa Bóg. Jego sąd rozpoczyna się od domu Bożego. Ani
wy, ani w ogóle nikt z podających symbole Wieczerzy nie jest
upoważniony do urzędowania jako sędzia; symbole w zwykły sposób powinny
być udostępnione wszystkim obecnym, aby każdy miał możliwość spożycia z
nich.
Chociaż nie pochwalono tu transfuzji krwi, to jednak zdanie
Towarzystwa wydaje się być tutaj bardzo zrównoważone - "każdy odpowie
za to przed najwyższym Sędzią, Jehową", gdyż jest to sprawa sumienia
poszczególnego chrześcijanina. Niestety, już niedługo miało błysnąć
kolejne "nowe światło" w tej kwestii!
The Watchtower z 15 stycznia 1961, ss.63-4 (Strażnica nr17 z 1961, s.14)
.
Czy z uwagi na poważne znaczenie, jakie ma przyjmowanie do organizmu
ludzkiego krwi przez transfuzję, naruszenie zasad biblijnych pod tym
względem przez oddaną Bogu, ochrzczoną osobę, która przyjmuje
transfuzję krwi, może pociągnąć za sobą wykluczenie jej ze społeczności
zboru chrześcijańskiego?

Natchnione Pismo Święte odpowiada na to twierdząco.
(...) Według prawa Mojżeszowego, które przedstawiano zarysy rzeczy
przyszłych, przyjmujący transfuzję krwi musi być wytępiony spośród ludu
Bożego przez wyłączenie, czyli wykluczenie ze społeczności.
Jeśli
przyjęcie transfuzji krwi jest pierwszym przewinieniem oddanego Bogu,
ochrzczonego chrześcijanina, wynikającym z jego niedojrzałości oraz
braku stałości chrześcijańskiej, i jeśli on poznaje swój błąd, żałuje
tego oraz okazuje skruchę i prosi Boga jak również ziemski zbór Boży o
przebaczenie, to należy mu okazać miłosierdzie i nie potrzeba go
wykluczyć ze społeczności. Powinno się roztoczyć nad nim nadzór oraz
dokładnie pouczyć go w tej sprawie na podstawie odnośnych tekstów Pisma
Świętego i w ten sposób pomóc mu nabrać sił do podejmowania w każdym
przyszłym wypadku decyzji zgodnej z miernikami chrześcijańskimi.
Jeżeli jednak on nie chce uznać swego odstępstwa od wymaganych
mierników chrześcijańskich i robi z tego kwestię sporną w zborze
chrześcijańskim oraz usiłuje wywrzeć wpływ na innych członków tego
zboru, żeby go poparli, albo gdyby w przyszłości nadal upierał się przy
tym, żeby przyjmować transfuzję krwi lub oddawać krew na rzecz
przeprowadzania tego lekarskiego zabiegu na innych, to daje tym dowód,
że w rzeczywistości nie okazał skruchy, ale że się świadomie
przeciwstawił wymaganiom Bożym. Jako
buntowniczy przeciwnik i przykład niewierności dla innych członków
zboru chrześcijańskiego musi zostać z niego wytępiony przez wykluczenie
ze społeczności.

Jakaż drastyczna zmiana poglądów! I to
zaledwie na przestrzeni dwóch i pół roku! Swoje stanowisko Towarzystwo
utrzymuje w mocy aż do roku 2000. W Liście "Do wszystkich nadzorców
podróżujących" z 26 kwietnia 2000 roku "wykluczenie" zamieniono na
"odłączenie się". W skutkach nic się nie zmienia, ale nieodparcie
nasuwa się myśl, że ma to związek z oszukańczym wnioskiem jaki
Towarzystwo złożyło w kwestii krwi przed Europejską Komisją Praw
Człowieka w związku z tzw. "aferą Bułgarską".
Ale czy faktycznie wykluczenie daje się usprawiedliwić Prawem Mojżeszowym? Pisma Chrześcijańskie wydają się temu przeczyć:
Rzymian 10:4
Gdyż Chrystus jest końcem Prawa, aby każdy, kto wierzy, osiągnął prawość.
Galatów 3:24,24
Toteż Prawo stało się naszym wychowawcą prowadzącym do Chrystusa,
abyśmy dzięki wierze zostali uznani za prawych. Ale skoro wiara
nadeszła, nie podlegamy już wychowawcy.
Kolosan 2:14
[Bóg] wymazał spisany ręcznie dokument przeciwny nam, który się składał
z postanowień i który był nam przeciwny, i usunął go z drogi przez
przybicie do pala męki.
Hebrajczyków 10:1
Prawo zawiera cień mających nadejść dóbr, a nie samą ich istotę.
Zatem Prawo miało nas tylko doprowadzić do Chrystusa i zostało usunięte
wraz z jego ofiarną śmiercią. Było tylko "cieniem", a nie "istotą",
więc ma mowy o podpieraniu się wymogami Prawa do ustanawiania tak
zdecydowanych wytycznych dla zboru chrześcijańskiego, jak zrobiło to
Towarzystwo w roku 1961! Pisma Greckie nie zawierają żadnej wzmianki o
wykluczaniu za przyjmowanie krwi.

We wspomnianym wydaniu Strażnicy nr 17 z 1961 roku z całą
mocą pojawia się zasygnalizowany w roku 1951 pogląd, który będzie dla
Towarzystwa podstawą zakazu krwi aż do dnia dzisiejszego, mianowicie -
transfuzja krwi jest równoznaczna ze spożywaniem krwi:
Obecnie medycyna przyznaje, że transfuzja krwi, to bezpośrednie odżywianie
przez naczynia krwionośne ciała ludzkiego krwią innej osoby lub innych
osób, a zwolennik stosowania transfuzji krwi twierdzi, że ona jest
niezbędna do utrzymania przy życiu człowieka, który ją przyjmuje.
W następnych latach mocno trzymano się tego poglądu, posuwając się
nawet do przytaczania wypowiedzi żyjących w XVII wieku "naukowców",
albo wręcz sugerując, że transfuzja krwi to ludożerstwo!
The Watchtower z 15 września 1961 (Strażnica nr6 z 1962)
Nie ma znaczenia, czy krew zostaje wprowadzona do ciała przez żyły, czy
przez usta. Również, twierdzenie niektórych ludzi, że to nie jest to
samo, jest nieistotne. Faktem jest, że to odżywia, czyli utrzymuje
ciało przy życiu. Zgadza się z tym oświadczenie zamieszczone w książce
pt. "Hemorrhage and Transfusion" (Krwotoki i Transfuzja) pióra dra med.
Georgea W. Crile'a, który przytacza list Denisa,
francuskiego lekarza i pioniera w dziedzinie transfuzji krwi.
Powiedziano w nim: "Transfuzja to nic innego, tylko doprowadzenie
pożywienia krótszą drogą niż zwykle, to znaczy wprowadzenie do żył
gotowej już krwi zamiast przyjmowania pożywienia, z którego dopiero po
szeregu przekształceń powstaje krew".
The Watchtower z 15 lutego 1963, s.124 (Strażnica nr2 z 1964, s.8)
Może jednak ktoś odpowie ci, że Biblia odnosi się tylko do jedzenia
krwi i że przy transfuzji krew się dostaje się do kanału trawienia. To
się zgadza, lecz w rzeczywistości krew bezpośrednio doprowadzona do
ciała, służy temu samemu celowi jak pokarm, który wchodzi do żołądka;
wzmocnieniu ciała i zachowaniu życia. (...) Transfuzje krwi dokonywane
są u osób słabych, czyli chorych, aby je wzmocnić, tak samo jak
wzmacniamy się pokarmem, który przyjmujemy do siebie.
The Watchtower z 1 lipca 1966, s.401 (Strażnica nr17 z 1967, s.5)
Czy wzdragasz się na myśl o nieposłuszeństwie względem prawa Bożego? W takim razie przyjęcie krwi byłoby w twoich oczach tak samo bezecne jak ludożerstwo.
Wyobraź sobie, że miałbyś jeść ciało innego człowieka! Okropność! A czy
picie krwi ludzkiej jest mniej okropne? Czy coś w tym zmienia fakt, że
nie przyjmuje się jej przez usta, lecz wprowadza do ciała bezpośrednio
przez żyły? W żadnym wypadku!
Towarzystwo wyszukało wspaniały cytat z dzieł Denysa, ale tym, czego
nie powiedziano swoim czytelnikom jest to, iż lekarz ten, Jean Baptiste
Denys żył w XVII wieku
(umarł 257 lat przed rokiem 1961)! Nauka medyczna już dawno temu
porzuciła ten pogląd. Później Towarzystwo próbowało odwoływać się do
innego autorytetu - Dane Thomasa Bartholina, lecz tutaj przynajmniej
przyznali, że on także żył w XVII wieku.
Dlaczego TS nie szuka żadnego poparcia dla tego osobliwego poglądu
wśród wielu współczesnych ekspertów z dziedziny medycyny? Ponieważ
takich nie ma! Nie ma ich nawet wśród lekarzy medycyny, którzy sami są
Świadkami Jehowy, gdyż zrujnowaliby swoją reputację przez popieranie
takich pomysłów. Fakty po prostu są takie, że transfuzja krwi jest
przeszczepem organu, a nie odżywianiem!
Posługiwanie się przez TS wypowiedziami Denysa lub Bartholina świadczy
o poważnym niezrozumieniu podstaw biologii. Krew jest żywą tkanką
pełniącą określony zestaw funkcji w ciele. Jedną z tych funkcji jest
rola środka transportu, za pomocą którego pokarm jest przenoszony do
tkanek, w taki sam sposób jak ręka jest środkiem transportu, którym
żywność jest przenoszona do ust. Transfuzja krwi nie jest jedzeniem,
ale przeszczepem tej żywej tkanki, w zasadzie przeszczepem organu.
Poprzez transfuzję krwi nie odżywia się ciała, nie ma ona na celu
odżywiania ciała i nie stosuje się jej z powodu konieczności odżywienia
pacjenta.
I fakt ten jest obecnie uznawany przez WTS:
Przebudźcie się! z 8 grudnia 1990 roku, s.9
Kardiochirurg Denton Cooley zaznacza: 'Transfuzja krwi jest przeszczepieniem tkanki'
Świadkowie Jehowy a kwestia krwi, 1977, 1992, s.40
Niektórzy ludzie (...) nie chcą transfuzji. W gruncie rzeczy chodzi bowiem o przeszczepienie tkanki, która w najlepszym razie tylko do pewnego stopnia odpowiada krwi biorcy.
Jak krew może ocalić twoje życie?, s.8
Gdy lekarze przeszczepiają serce, wątrobę lub inny narząd, układ
odpornościowy biorcy potrafi rozpoznać taką obcą tkankę i ją odrzucić. A przecież transfuzja to też przeszczepienie tkanki. (kursywa w oryginale)
Towarzystwo z biegiem lat musiało ustąpić postępowi wiedzy naukowej i
przekonało się, że transfuzje nie są "odżywianiem się krwią"; jak można
się domyślać, stanęło w obliczu dylematu. Dlatego od lat 60-tych przez
kilka ostatnich dziesięcioleci TS próbowało rozproszyć ten problem
wiążąc transfuzje krwi nie z jej spożywaniem, ale z podtrzymywaniem
czyjegoś życia tym, co ona wyobraża.
The Watchtower z 15 września 1961, s.558 (Strażnica nr6 z 1962)
Czy przez takie łykanie krwi w medycynie wykracza się przeciw prawu
Bożemu? Czy podtrzymywanie życia przez przetaczanie krwi, osocza
(plazmy) lub czerwonych krwinek czy też innych składników krwi jest
czymś niewłaściwym? Tak! Prawo, które Bóg dał Noemu i któremu podlegają
wszyscy jego potomkowie, wskazuje, że nikomu nie wolno jeść krwi to znaczy używać krwi innego stworzenia w celu odżywiania się lub podtrzymywania życia.
Jak krew może ocalić twoje życie?, 1990, s.4
Dany przez Stwórcę zakaz przyjmowania krwi w celu podtrzymywania życia powtórzono w Prawie kilkakrotnie.
Mamy tu mały problem: nigdzie w Biblii nie znajdziemy wypowiedzi Boga
wyrażonej takimi słowami. Poza tym, jak na ironię, składniki krwi, na
które Towarzystwo obecnie zezwala, przyjmowane są właśnie dokładnie w
celu podtrzymywania życia danej osoby! Na przykład czynniki
krzepnięcia, albuminy czy hemoglobina. One służą podtrzymywaniu życia!
Zupełny brak logiki.
Porównanie spożywania z transfuzją może przekonywująco brzmieć dla
laika, jednak w medycznego punktu widzenia aby krew stała się pokarmem
musi zostać spożyta, przejść przez układ trawienny i zostać rozłożona
na elementy, które mogłyby zostać wykorzystane przez komórki organizmu.
Nic takiego nie
dzieje się podczas transfuzji krwi! Krew zachowuje swoje właściwości i
jest wykorzystywana tak, jak wykorzystywana była w ciele dawcy - do rozprowadzania
składników odżywczych i tlenu w różne części ciała. Transfuzja krwi nie
jest większą odżywką, niż jest nią przeszczep nerki czy serca.
Jak wskazałem na to powyżej, TS zakazywało w latach 1967-1980
przeszczepiania narządów wiążąc je z kanibalizmem. Pomijając fakt, że
stanowisko takie było wyraźnie niebiblijne i nielogiczne, to było ono
łączone z zakazem co do krwi. Podówczas argumentowano tak:
jedzenie nerki jest tym, co transplantacja nerki
jedzenie krwi jest tym, co transfuzja krwi
Jednakże gdy zakaz przeszczepu narządów został przerwany, zmiana jest następująca:
jedzenie nerki nie jest tym, co transplantacja nerki
jedzenie krwi jest tym, co transfuzja krwi
Sprzeczność w podtrzymywaniu zakazu przetaczania krwi przy jednoczesnym
zniesieniu zakazu przeszczepów narządów nie mogła pozostać niezauważona
przez Ciało Kierownicze w Brooklynie. Dlaczego zatem dalej hołdowano
tej irracjonalnej pseudo-logice? Dlaczego w takim razie podtrzymuje się
dalej zakaz transfuzji krwi?
Według mnie jest tak z prostej przyczyny - mianowicie TS przerywając
ten zakaz znalazłoby się w sytuacji bez wyjścia i musiałoby przyznać,
że od samego początku był on tragiczną pomyłką.
Bardzo wiele osób straciło życie. Wiele młodych i starszych ofiar
wychwalano jako bohaterów. A co powiedzieć o braciach i siostrach,
którzy przeszli przez tak wiele bólu, rozpraw sądowych, przerażenia i
strat, gdyby teraz nagle zakaz ten odwołano, a na dodatek powiedziano
im, że "nowe światło" jest dokładnie tym, czego im do szczęścia
potrzeba?
Skąd taki wniosek? Otóż wyraźnie widać to w polityce wycofywania się "rakiem" z tej doktryny. Przypomnijmy fakty:
The Watchtower z 15 lutego 1963 roku, s.124 (Strażnica nr2 z 1964, s.9)
Chrześcijanin (...) potrzebuje tylko zapytać lekarza: "Z czego
wytworzona jest plazma?" "Z czego wytwarza się czerwone krwinki?" "Skąd
pochodzi ta substancja?" Jeśli odpowiedź brzmi: "Ona pochodzi z krwi"
lub "zachodzi we krwi", wtedy chrześcijanin dokładnie wie, co ma czynić
, gdyż zasadzie tej podlega nie tylko krew jako taka, lecz też wszystko, co z krwi jest wytwarzane.
A zatem na początku zasada była prosta - chrześcijanin ma wystrzegać
się "wszystkiego, co z krwi jest wytwarzane", bez względu czy
chodziłoby o pełną krew, krwinki czerwone, surowicę, przeciwciała,
albuminy, hemoglobinę, proteiny czy jakąkolwiek frakcje krwi. Po prostu
"wszystko". Ale z biegiem lat stanowisko Towarzystwa zaczęło mięknąć.
The Watchtower z 15 czerwca 1978, ss. 29,30 (Strażnica nr5 z 1979, ss.22,23)
Cóż jednak wypada powiedzieć o przyjmowaniu zastrzyków surowicy,
stosowanych na przykład przeciwko błonicy, tężcowi, wirusowemu
zapaleniu wątroby, wściekliźnie, hemofilii (krwawiączce) i niezgodności
czynnika Rh? Wydaje się, że leży to jakby w "strefie pogranicznej". (...) Dlatego daliśmy wyraz stanowisku, że tę kwestie każdy musi rozstrzygnąć osobiście.
W tym skromnym cytacie dokonano przełomowej zmiany. Zezwolono ŚJ
cierpiącym na hemofilię na przyjmowanie - jeśli pozwoli im na to
sumienie - "zastrzyków". Jakich? Otóż w tym przypadku istnieją tylko
jedne - czynniki krzepnięcia VIII i IX!
Jakie to niesie ze sobą konsekwencje? Skuteczne leczenie hemofilii
wymaga preparatu zwanego czynnikiem VIII, który wspomaga krzepnięcie, a
wyodrębniany jest z ogromnej rzeki krwi wielu osób. TS częstokroć
argumentuje, że są one drobnymi frakcjami krwi. Jednakże w
rzeczywistości potrzeba około 9000 kilogramów
pełnej krwi, ażeby wyprodukować jedną dawkę czynnika VIII o wadze 0,1
grama. Osoby cierpiące na ostrą hemofilię wymagają zazwyczaj kilku lub
kilkunastu jednostek rocznie.
Towarzystwo tego nie pomija:
Strażnica nr 21 z 1985 roku, s. 27
Każda porcja czynnika VIII wyprodukowana jest z osocza, które pochodzi od co najmniej 2500 krwiodawców
Przebudźcie się! z 8 marca 1989 roku, s. 11
Dr Margaret Hilgartner z New York Hospital - Cornell Medical Center
powiedziała: "Człowiek chory na ciężką postać hemofilii może co roku otrzymywać krew od 800 000 do 1 miliona różnych dawców"
Każdego roku potrzeba ponad 250,000 dawek krwi do wyprodukowania
czynnika VIII i czynnika IX, które są konsumowane przez społeczność
Świadków Jehowy. Żeby zaspokoić potrzeby chorych na hemofilię Świadków
trzeba napełnić ludzką krwią olbrzymie zbiorniki, gdzie krew jest
przechowywana, a następnie przetwarzana.
Jak zatem widać, "nowe światło" odnośnie "zastrzyków na hemofilię" z
1978 roku było olbrzymim przełomem i odwrotem od nieugiętego
stanowiska, żeby wystrzegać się "wszystkiego, co z krwi jest
wytwarzane". A ilu nieszczęsnych hemofilityków spośród ŚJ nie doczekało
żywo tych dobrych wieści z "kanału"? Na kogo spada wina krwi za te
odgórne decyzje?
Podobny wstrząs nastąpił w związku ze zmianą poglądów na albuminy.
Awake! 09/08/1956, s. 20
Chociaż lekarze namawiają do stosowania niektórych frakcji krwi, zwłaszcza albumin, to one także podlegają biblijnemu zakazowi.
W The Watchtower
z 15 czerwca 1978 wspomniano co prawda o możliwości przyjmowania
"zastrzyków przy niezgodności czynnika Rh", ale w rzeczywistości
niewielu Świadków Jehowy potrafiło to powiązać z albuminami.
Wątpliwości rozwiał kolejny strumień "nowego światła" z roku 1982:
Awake! z 22 czerwca 1982, s.25 (Przebudźcie się! nr 3 z 1983, s.12)
Poglądy religijne Świadków nie wykluczają jednak całkowicie używania
takich komponentów, jak albuminy, immunoglobuliny i czynniki
krzepnięcia krwi. Każdy Świadek musi sam zadecydować, czy zechce je przyjąć.
Co jest niezwykłego w tej zmianie poglądów? Albuminy stanowią około
2,2% objętości krwi. Natomiast leukocyty - które są zabronione -
obejmują niecały 1% i wielu Świadków łamie sobie głowę, dlaczego
niektóre większe składniki krwi są dopuszczone, a inne, mniejsze,
zabronione.
Albuminy często stosuje się w leczeniu oparzeń. Typowe leczenie
poparzenia trzeciego stopnia (30-50% powierzchni ciała) wymaga 600 gram
albumin! Do wyprodukowania takiej dawki potrzeba około 45 litrów pełnej krwi. Jak ktoś może nazywać to "niewielką frakcją"?
A czy ktokolwiek jest w stanie obliczyć koszty jakie ponieśli ludzie,
którzy przed rokiem 1980 odmawiali albumin, gdyż ich stosowania rzekomo
zabraniała Biblia?
Podobnie rzecz się ma z immunoglobulinami - na wyprodukowanie jednego zastrzyku potrzeba 3 litry pełnej krwi!
Innym wstrząsającym zwrotem w doktrynie o krwi jest pogląd na
hemoglobinę, frakcję krwi niezbędną w rozprowadzaniu w organizmie
tlenu. Ten składnik krwi od początku był na "czarnej liście":
The Watchtower z 01 listopada 1961, s.669 (Strażnica nr4 z 1967, s.12)
Jeżeli jednak czytamy na etykiecie pudełka z tabletkami, że one zawierają hemoglobiny,
to już od razu wiadomo - a badanie podobne do powyższego może to
potwierdzić - że przy ich produkcji użyto składników krwi.
Chrześcijanin wie wtedy, nawet nie pytając nikogo, że takich specyfików powinien unikać.
Strażnica nr 6 z 1962 r., s. 4
Etykiety na różnych środkach wzmacniających i tabletkach sprzedawanych
w drogeriach i aptekach zdradzają, że one zawierają składniki krwi, na
przykład hemoglobinę.
(...) jest więc dla chrześcijan rzeczą wielkiej wagi zwiększyć
czujność, jeśli mają zachować siebie 'bez plamy od świata' (Jakuba
1:27).
Strażnica z 15 października 1992 r., s. 30,31
Już we wczesnym okresie historii człowieka nasz Stwórca zabronił
ludziom spożywać krwi (1 Mojżeszowa 9:3, 4). Oświadczył, że wyobraża
ona życie, będące darem od Niego. Krew usuniętą ze zwierzęcia można
było użyć wyłącznie w formie ofiary, na przykład na ołtarzu. W
przeciwnym razie należało ją wylać na ziemię i poniekąd zwrócić Bogu.
(...) Słuszne jest rzecz jasna unikanie wyrobów, na których wymieniono takie składniki, jak krew, osocze krwi, plazma, globiny, globuliny lub żelazo z hemoglobiny.
Bailey R., Ariga T. The view of Jehovah's Witnesses on blood substitutes. Artif Cells Blood Substit Immobil
Biotechnol 1998; 26:571-576 (Richard Bailey i Tomonori Ariga byli
oficjalnymi przedstawicielami Służby Informacji o Szpitalach w
Brooklynie)
Opierając się na takim religijnym zrozumieniu, Świadkowie Jehowy nie
przyjmują krwi pełnej ani głównych składników krwi, mianowicie
czerwonych płytek krwi, białych płytek krwi, krwinek płytkowych i
osocza. Nie godzą się również na hemoglobinę,
która jest głównym elementem czerwonych płytek krwi. (...) Zatem na
podstawie tych zasad Świadkowie Jehowy nie akceptują środków
krwiozastępczych zawierających w swoim składzie hemoglobinę pochodzącą
od ludzi albo zwierząt.
Stanowisko odnośnie hemoglobiny i innych frakcji krwi zmieniło się w Strażnicy z 15 czerwca 2000 r.:
(...) jeśli chodzi o poszczególne frakcje tych składników, każdy
chrześcijanin musi sam z modlitwą wnikliwie to rozważyć i podjąć
świadomą decyzję. (...) Leczenie za pomocą tych preparatów nie jest
transfuzją podstawowych składników; na ogół wykorzystuje się wtedy ich elementy lub frakcje.
Czy chrześcijanin powinien wyrazić zgodę na użycie ich podczas
leczenia? Tego nie możemy powiedzieć jednoznacznie. Biblia nie podaje
szczegółowych informacji, toteż każdy sam musi powziąć decyzję pozwalającą mu zachować czyste sumienie przed Bogiem.
W liście jaki otrzymałem z Biura w Nadarzynie w odpowiedzi na moje
pytanie "Czy nasze nowe zrozumienie pozwala zaliczyć hemoglobinę do
frakcji, o przyjęciu których decyduje sumienie poszczególnego
chrześcijanina?", napisano:
HIA, 9 lipca 2002
Niektórzy chrześcijanie odmawiają przyjęcia krwi pełnej, krwinek
czerwonych, białych i płytkowych oraz osocza, ale mogą dojść do
wniosku, że skoro frakcje krwi są przekazywane drugiej osobie w trakcie
pewnych naturalnych procesów, to mogą przyjąć jakąś frakcję wyizolowaną
z osocza lub krwinek, łącznie z hemoglobiną wyizolowaną z krwinek czerwonych. Chrześcijanie, którzy podejmują taką decyzję, czynią to zgodnie ze swym sumieniem i nie należy ich za to krytykować.
Kto się mylił - Jehowa czy Towarzystwo? Czy w Biblii był zakaz
stosowania hemoglobiny i innych frakcji krwi, czy też Towarzystwo
wyczytało rzeczy, jakich nigdy w Piśmie nie było i arbitralnie wpajało
swoje prywatne poglądy jako "prawdę objawioną przez Jehowę Boga"?
Czy ktokolwiek zadał sobie pytanie: Jak ten niebiblijny zakaz
stosowania hemoglobiny, jaki przez 40 lat Towarzystwo w imieniu Boga
wmawiało Świadkom Jehowy odbił się na życiu i śmierci chorych
współbraci? Ile bezcennych istnień ludzkich zgasło przez samozwańcze
stawianie się na miejscu Stwórcy i decydowanie, co w kwestiach
medycznych wolno, a co nie?
Doktor J.L. Carson z University of Medicine and Dentistry
w New Jersey wraz ze współpracownikami przeprowadził badania nad 125
przypadkami operacji chirurgicznych przeprowadzonych na pacjentach
będących Świadkami Jehowy, którzy z powodu ówczesnych nauk Towarzystwa
odmawiali transfuzji krwi, głównie masy czerwonokrwinkowej zawierającej
hemoglobinę. Wnioski były przerażające - ponad 60% pacjentów, u których
poziom hemoglobiny przed operacją wyniósł poniżej 6g/ml, zmarło w
wyniku komplikacji śródoperacyjnych (czasopismo Lancet 1988 Apr 2; 1[8588]:727-9).
Oczywiście trudno jest oszacować faktyczną śmiertelność, ale nie trzeba
być fachowcem z zakresu medycyny, żeby bez wątpliwości stwierdzić, iż z
powodu wydanych przez Towarzystwo zakazów zmarła lub poniosła
uszczerbek na zdrowiu cała rzesza ludzi!
Jakże zmieniła się "prawda objawiona przez Jehowę Boga" przez ostatnie
40 lat! Od "zasady, której podlega nie tylko krew jako taka, lecz też
wszystko, co z krwi jest wytwarzane" do poglądu, że "jeśli chodzi o
poszczególne frakcje tych składników (w oryginale: fractions of any of the primary components), każdy chrześcijanin musi sam z modlitwą wnikliwie to rozważyć i podjąć świadomą decyzję"!
Jak to wszystko ma się do uporczywie propagowanego przez Towarzystwo
zakazu z Dziejów 15:28,29 o "powstrzymywaniu się od krwi"? Raz jeszcze
pozwolę sobie zadać kluczowe pytanie: Kto się przez te wszystkie lata
mylił - Bóg czy Towarzystwo? Czyżby Bóg nie orientował się w swoim
dziele stwórczym i co rusz podawał swojemu ludowi poprzez "kanał
łączności" sprzeczne informacje? Czy można to sobie wyobrazić? Kto
zatem ponosi winę za cierpienia, kalectwo i śmierć tysięcy ludzi,
którzy zaufali zwodniczemu nauczaniu? Dla mnie odpowiedź jest oczywista
- Towarzystwo Strażnica! To osoby zasiadające w jego Zarządzie (a potem
w Ciele Kierowniczym) wyczytały w Biblii coś, czego w niej nigdy nie
było, a potem wmawiały bogobojnym i prostolinijnym współwyznawcom, że
stosowanie się do tych wytycznych jest wyrazem "odnoszenia się z
bezgranicznym zaufaniem do prawdy objawionej przez Jehowę Boga za pośrednictwem Jego Syna, Jezusa Chrystusa, oraz 'niewolnika wiernego i roztropnego'" (Strażnica z 1 sierpnia 2001, s. 14).
W nauczaniu Towarzystwa odnośnie krwi jest jeszcze jedna rażąca
niekonsekwencja - odmawianie oddawania krwi na potrzeby własne lub
innych, przy jednoczesnym nieskrępowanym korzystaniu ze składników krwi
oddawanej przez innych.
The Watchtower z 1 lipca 1966, s.400 (Strażnica nr17 z 1967, s.5)
"Powstrzymajcie się (.) od krwi". Przeciętny człowiek, który nie zna
dobrze tego rodzaju wypowiedzi, prawdopodobnie rozumuje w ten sposób:
Czyż nie byłoby słuszne, gdybym ofiarował trochę swojej krwi, aby
ratować życie drugiego, zwłaszcza gdy osoba potrzebująca pomocy jest z
mego ciała i krwi? - Otóż nie
, ponieważ to naruszałoby dalszą
zasadę biblijną, którą Jehowa oznajmił przez proroka Samuela:
"Posłuszeństwo lepsze jest niżeli ofiara" (1 Sam. 15:22). A w dodatku
jeszcze krnąbrność i buntowniczość jest takim samym złem jak
posługiwanie się wróżbami i innymi tajemnymi mocami oraz kult obrazów.
Umysł nieświadomy tego mógłby rozumować: Przecież w ten sposób można
drugiemu uratować życie! - Czy jednak trzeźwe zastanowienie w oparciu o
dojrzały pogląd i zasady potwierdza taki wniosek?
Strażnica z 15 października 2000, ss.30,31
Czasami lekarz zachęca pacjenta do oddania krwi na kilka tygodni przed
operacją (donacja przedoperacyjna), aby w razie potrzeby można mu było
przetoczyć jego własną krew. Jednakże takie pobieranie,
przechowywanie i przetaczanie krwi jest jawnie sprzeczne z tym, co
powiedziano w księgach Kapłańskiej i Powtórzonego Prawa
. Krwi
nie wolno przechowywać; należy ją wylać, niejako zwrócić Bogu. Owszem,
Prawo Mojżeszowe dzisiaj nas nie obowiązuje. Jednakże Świadkowie Jehowy
szanują zawarte w nim zasady podane przez Boga i są zdecydowani
'powstrzymywać się od krwi'. Dlatego też nie jesteśmy dawcami krwi ani
nie zgadzamy się na przechowywanie własnej krwi, która powinna zostać
'wylana'. Postępowanie takie byłoby sprzeczne z prawem Bożym.
Wyjaśnienie na pozór logiczne, gdyby nie fakt, że Świadkowie Jehowy
stosują się do tej zasady bardzo wybiórczo. Sami krwi nie oddają, ale
nie mają oporów by korzystać z hektolitrów krwi oddawanej przez nie-ŚJ.
Czy nie pachnie to obłudą?
Strażnica z 15 czerwca 2000, s.30
Przygotowanie gamma-globulin, czynników krzepnięcia krwi lub innych frakcji wiąże się z gromadzeniem i przetwarzaniem krwi.
Jak pogodzić dopuszczenie możliwości korzystania ze składników krwi,
których "przygotowanie wiąże się z gromadzeniem, i przetwarzaniem krwi"
z tym, że "takie pobieranie, przechowywanie i przetaczanie krwi jest
jawnie sprzeczne z tym, co powiedziano w księgach Kapłańskiej i
Powtórzonego Prawa", a w rezultacie "sprzeczne z prawem Bożym"?
Doktryna tak pełna wewnętrznych sprzeczności, niekonsekwencji i
wielokrotnych zmian z pewnością nie pochodzi od Jehowy Boga, który jest
niezmienny w swoim zdaniu!
A co powiedzieć o narzuceniu rodzicom konieczności odmowy niezbędnej transfuzji krwi dla dziecka nawet w obliczu jego śmierci?
The Watchtower z 1 lipca 1966, ss.400,401 (Strażnica nr17 z 1967, s.5)
Zachowaniu naszej duszy i duszy naszych dzieci do życia wiecznego służy
zupełne i całkowite posłuszeństwo. Rzecz sama przez się zrozumiała, że
kochamy nasze dzieci, a prawdziwa miłość działa w ich najlepiej pojętym
interesie. Z
pewnością nikt z nas nie chciałby zaprzepaścić swemu dziecku nadziei na
osiągnięcie życia wiecznotrwałego przez kompromisowe ustosunkowanie się
do świeckich zasad albo poddanie się sentymentom!
W tym
wypadku mają zastosowanie się słowa Jezusa, które czytamy w
sprawozdaniu ewangelicznym Mateusza 10:37: "Kto miłuje ojca albo matkę
bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien; i kto miłuje syna albo córkę
bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien". Zatem co jest dla ciebie i
twego dziecka lepsze: przedłużenie obecnego życia o kilka krótkich lat
czy osiągnięcie życia wiecznego w nowym porządku rzeczy?
Nasza Służba Królestwa, wrzesień 1992, ss.3-5
Chrońcie swe dzieci przed nadużyciem krwi
"Oto synowie są dziedzictwem od Jehowy" (Ps. 127:3, NW).
Jeżeli otrzymaliście od Jehowy takie cenne dziedzictwo, to jako rodzice
macie radosny, choć trudny obowiązek zapewniać swym dzieciom opiekę,
wychowywać je i chronić. Czy więc uczyniliście wszystko, co mieści się
w granicach rozsądku, by zabezpieczyć je przed przetoczeniem krwi?
Jak by się zachowały, gdyby groziła im transfuzja? Czy omówiliście już
w rodzinie, jak sobie radzić w takiej krytycznej sytuacji? (.)
powinniście każdemu wyraźnie wyjaśnić, że jako rodzice macie obowiązek czynić wszystko, by nie dopuścić do podania krwi. Odpowiadacie za to przed Bogiem.
Nawet za cenę śmierci, rodzice mają być posłuszni wytycznym
Towarzystwa, a naturalne rodzicielskie odruchy szyderczo nazywa się
sentymentami. O ile w sprawie osoby dorosłej można przyjąć, że ma prawo
do decydowania o wyborze leczenia, to w przypadku dzieci Biblia nigdzie
nie upoważnia rodziców do szafowania życiem "dziedzictwa od Jehowy"!
Tym bardziej, że ponad połowa dzieci wychowanych w rodzinach Świadków
Jehowy nie wybiera religii rodziców w dorosłym życiu. Nawet syn J.
Rutherforda, Malcolm, nie został Świadkiem Jehowy. Dlaczego zatem
pozbawiać kogoś życia w imię zasad, których ta osoba może nie chcieć
nigdy wyznawać? Takich pytań można by mnożyć bez liku.
Nie potrafię sobie wyobrazić, jak bym się czuł, gdybym ze względu na
chwiejne poglądy Towarzystwa odnośnie medycyny pozbawił życia swoje
dziecko, a za miesiąc bądź za rok nadeszłoby kolejne "nowe światło"
zezwalające na taka metodę. Nie jestem w stanie wczuć się w położenie
rodziców, którzy przeżyli taki koszmar. Co można powiedzieć matce bądź
członkowi najbliższej rodziny, kiedy przed 15 czerwca 2000 roku
pozwolili umrzeć bliskiej osobie nie godząc się na podanie niezbędnych
preparatów z hemoglobiny, a potem czytają w Strażnicy,
że "prawda objawiona przez Jehowę Boga" się zmieniła i już nie ma
konieczności ponoszenia takich ofiar? W jakim świetle stawia to Boga?
Jakie sumienie mają ludzie, którzy bawią się w ten sposób cudzym życiem?
Jest też kilka innych spraw, które zaniepokoiły moje sumienie. Jedną z
nich jest poprawność tłumaczenia niektórych ważnych fragmentów Biblii w
Przekładzie Nowego Świata. Ale może po kolei. Najpierw zacytuję wypowiedź Towarzystwa dlaczego nie ujawniono nazwisk tłumaczy tego przekładu.
Prowadzenie rozmów na podstawie Pism, s.260
Kim byli tłumacze?
Przekazując w darze Towarzystwu Strażnica (Watch Tower Bible and Track Society of Pennsylvania) prawa autorskie do Przekładu Nowego Świata,
komitet tłumaczy poprosił o zachowanie anonimowości jego członków.
Życzenie to zostało uszanowane. Tłumacze nie szukali chwały dla siebie,
lecz pragnęli oddać chwałę Boskiemu Autorowi Pisma Świętego (...)
Czy rzeczywiście jest to przekład naukowy?
Ponieważ tłumacze postanowili zachować anonimowość, więc nie można nic
powiedzieć o ich wykształceniu. O wartości tego przekładu muszą
świadczyć jego zalety.
A teraz wyjaśnijmy prawdziwy powód, dla którego każdy z nich pragnął
anonimowości. Było tak dlatego, iż żaden z nich nie miał odpowiednich
kwalifikacji do tłumaczenia z greckiego, hebrajskiego i aramejskiego!
Nie mieli kwalifikacji do tłumaczenia z jakiegokolwiek oryginalnego
języka biblijnego! Jak oni mogli nazwać to "Przekładem", którego
dokonano "z uwzględnieniem języków oryginalnych" kiedy nikt w
Brooklynie nie miał wystarczającej wiedzy, by w tych językach czytać?
Heretykami XX wieku odpowiedzialnymi za wprowadzenie oszukańczych
błędów w to wydanie Biblii byli Nathan H. Knorr, Albert D. Schroeder,
George Gangas, Milton Henshel i Fred Franz. To właśnie oni byli tak
zwanymi "tłumaczami". Z nich wszystkich jedynie Fred Franz miał jakieś
wykształcenie powyżej poziomu szkoły średniej, niemniej zaliczenie
przez Franza 1 semestru nauki języka greckiego na Uniwersytecie nie
stawia go w gronie osób uważanych za naukowców! Twierdził on, że co do
hebrajskiego był samoukiem, jednak gdy podczas przesłuchania w pewnej
sprawie, zeznając pod przysięgą na procesie w Szkocji w roku 1954
został poproszony o przeczytanie czegokolwiek z Księgi Rodzaju w języku
hebrajskim - nie potrafił tego uczynić! Oto, jaki z niego był uczony!
Zrobiłem też porównanie Przekładu Nowego Świata z dokonanym słowo po słowie przekładem angielskim zwanym Kingdom Interlinear Translation (zarówno w wersji z roku 1969, jak i 1985), oraz z Grecko-polskim Nowym Testamentem - wydanie interlinearne i Biblią warszawską.
Byłem wstrząśnięty, kiedy dostrzegłem jak ten tak zwany "współczesny
przekład" Towarzystwa Strażnica okazuje się być nie tylko niedokładny,
ale został umyślnie tak zredagowany, by poprzeć istotne z punktu
widzenia TS doktryny, jakich nie można się doszukać w żadnym
nieskażonym określonymi wpływami religijnymi przekładzie Biblii, jak
np. American Standard Version, oraz że te przekłady w wielu miejscach dokładniej odpowiadają dosłownemu tekstowi z Kingdom interlinear Translation of the Greek Scriptures!
Znalazłem także różnice pomiędzy wersją z roku 1969, a wersją z roku
1985. Obie były oparte na pracach B.F. Wescotta i F.J.A. Horta, a
jednak w obu da się zauważyć różnice, pomimo że bazowały na tym samym
źródle. Jedynym logicznym wyjaśnieniem jest szkodliwa chęć
kontrolowania sposobu myślenia poszczególnych osób związanych z
Towarzystwem. Z wielu źródeł wiadomym mi jest, że Kingdom Interlinear
w wersji z roku 1969 jest odpowiedzialny za odejście od Towarzystwa
mnóstwa wnikliwych osób, które dostrzegły oczywistą manipulację tekstem
biblijnym.
Jestem przerażony sposobem, w jaki Ciało Kierownicze umyślnie wstawiło Jehowa w miejsce greckiego wyrazu Kyrios, co zmieniło kontekst słowa Bóg
w odniesieniu do Jezusa, kierując przez to uwagę na coś zupełnie innego
niż chcieli to ukazać pierwotni pisarze! Przykład tego znajdujemy w
Dziejach 2:21, gdzie Piotr wypowiadając się o Jezusie powiedział:
"Wszyscy wzywający imienia Pana będą wybawieni". Jednakże w NŚ czytamy:
"Każdy, kto wzywa imienia Jehowy, będzie wybawiony". A przecież
dosłowny przekład Kingdom Interlinear wspiera umieszczenie tam Pan, a nie Jehowa, natomiast słowo które umyślnie Towarzystwo zamieniło brzmi Kyrios.
Towarzystwo tłumaczy się, że niektóre z tych nadużyć na tekście są
uzasadnione, gdyż dotyczą cytatów ze Pism Hebrajskich. Ale nie
wytrzymuje to próby w świetle faktu, że Piotr posługując się tym
cytatem odniósł go do Jezusa oraz tego, że ani Piotr, ani Jezus, ani
żaden z apostołów nie prowokowałby żydowskich neofitów występując
przeciwko głęboko zakorzenionej w owych dniach tradycji i wypowiadałby
imię Boże publicznie!
Podobną haniebną rzecz w odniesieniu do Jezusa Towarzystwo zrobiło z
fragmentem Listu do Rzymian 10:13. Tekst został przeredagowany w taki
sposób, że zmieniło się jego znaczenie - Jezusa zamieniono na Jehowę!
Dziesiąty rozdział Listu do Rzymian wyraźnie traktuje o Jezusie,
jednakże Towarzystwo wstawiło w ten werset Jehowa, którego to słowa wcześniej tam nie było, i w ten sposób zmieniło cały kontekst Rzymian 10!
O tym, że dokonano zmiany, świadczy wypowiedź Towarzystwa opublikowana na bazie pierwszej wersji Kingdom Interlinear:
Strażnica nr 2 z 1979, s. 23
Istnieją w Pismach Hebrajskich wersety dotyczące Jehowy, które w Nowym Testamencie przytoczono w kontekście odnoszącym się do Jezusa (Izaj. 40:3 - Mat. 3:3; Jana 1:23; Joela 3:5 (2:32, Bg) - Rzym. 10:13;
Psalm 35:7,8 - Hebr. 1:8,9). Jest to zrozumiałe, gdy się weźmie pod
uwagę, że Jezus był najwybitniejszym przedstawicielem Jehowy.
Nie może być zatem mowy o jakimś błędnym zrozumieniu wypowiedzi z Rzymian 10:13 - dokonano tu celowej manipulacji tekstem w Przekładzie Nowego Świata!
Kolejnym interesującym przykładem zmiany kontekstu wypowiedzi Pisma
Świętego przez Towarzystwo są Dzieje Apostolskie 4:12, poprzez co
usiłowano uzasadnić odstępcze doktryny! W Biblii warszawskiej
czytamy: "I nie ma w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma żadnego
innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być
zbawieni" (podobnie BT, Poz, Bg). Kluczowym
słowem jest tutaj "być" zbawieni. Towarzystwo oddaje ten zwrot słowami
"zostać" wybawieni, co jest intelektualną nieuczciwością! Dosłowny Kingdom Interlinear przyznaje, że powinniśmy tam czytać "być", a nie "zostać"!
W Przekładzie Nowego Świata w Jana 1:1 pada zwrot "Bogiem" i aż do lat
80-tych Towarzystwo powoływało się na Johannesa Grebera, by uzasadnić
poprawość takiego tłumaczenia. Jednak w połowie lat 80-tych Towarzystwa
zaprzestało posługiwania się przekładem pana Grebera, gdyż publicznie
stał się znany fakt, iż do tłumaczenia wersetu z Jana 1:1 Johannes
Greber wykorzystywał media spirytystyczne (demony)! Towarzystwo
oznajmiło, że nie znało tego faktu, ale to nieprawda! Towarzystwo już
od początku lat 50-tych było świadome, że Greber był w porozumieniu z
demonami!
Watchtower z 1 października 1955, s.603, Part 3: What Do the Scriptures Say About "Survival After Death"?
(...) niejaki Johannes Greber, były ksiądz katolicki został spirytystą i
opublikował swoją książkę pt. "Komunikowanie się ze światem duchów,
jego prawa i cele" (1932, Macoy Publishing Company, New York). W swoim
Wstępie podał typowe błędne stwierdzenie: "Biblia jest najwybitniejszą
książką spirytystyczną."
Watchtower z 15 lutego 1956, ss.110-1 (Strażnica nr8 z 1961, Triumf nad złymi mocami duchowymi)
Niejaki Johannes Greber pisze we wstępie do swego przekładu Nowego
Testamentu, wydanego w roku 1937: "Byłem księdzem katolickim i do
czterdziestego ósmego roku życia w ogóle nie wierzyłem w możliwość
kontaktu ze światem duchów Bożych. Potem jednak nastał dzień, kiedy
niechcący zrobiłem pierwszy krok w kierunku takich kontaktów. Przeżyłem
rzeczy, które aż do największych głębi wstrząsnęły moim jestestwem.
(...) Przeżycia swe opisałem w książce, która ukazała się w języku
niemieckim i angielskim, a nosi tytuł: 'Komunikowanie się ze światem
duchów, jego prawa i cele.' " (Strona 17, § 1, 2) Stosownie do swego
katolickiego pochodzenia Greber dał na okładce swego przekładu
wytłoczyć złoty krzyż. W przedmowie do ostatnio wspomnianej książki
były ksiądz Greber powiada: "Biblia jest najwybitniejszą książką spirytystyczną." Kierując się takim wrażeniem Greber stara się swemu przekładowi Nowego Testamentu nadać nutę jak najbardziej spirytystyczną.
Nawet jeszcze po opublikowaniu powyższych wypowiedzi Towarzystwo
cytowało Johannesa Grebera przy wielu okazjach jako autorytet, który
mógłby poprzeć odstępcze nauki Towarzystwa! W wydanej w roku 1971
książce Aid to Bible Understanding
Towarzystwo cytuje Grebera na stronach 1134 i 1669, przy czym na
stronie powołuje się ono na Johannesa Grebera by poprzeć ich nienaukowe
oddanie Jana 1:1. Istnieje o wiele więcej cytatów Strażnicy przychylnie
wyrażających się o Greberze.
The Watchtower z 15 października 1975(Strażnica nr21 z 1977, s.24)
Bez naruszania zasad gramatyki greckiej można tekst Mateusza 27:52,53
przetłumaczyć w taki sposób, żeby z niego wynikało, iż podobne
odsłonięcie zwłok nastąpiło wskutek trzęsienia ziemi w chwili śmierci
Jezusa. Na przykład Johannes Greber oddał te teksty (w roku 1937),
jak następuje: "Groby się odkryły, a wiele ciał tam pochowanych uległo
podrzuceniu do postawy stojącej. W takiej pozycji wstawały z grobów i
widziało je wielu przechodniów wracających tamtędy do miasta". A oto
dla porównania brzmienie "Przekładu Nowego Świata"...
The Watchtower z 15 kwietnia 1976(Strażnica nr4 z 1979, ss.23,24)
Podobne wydarzenie miało miejsce w Jeruzalem przy śmierci Jezusa.
Zgodnie z ówczesnym obyczajem zwłoki na ogół umieszczano wtedy w
grobowcach, czyli pomieszczeniach wykutych w większych skałach
wapiennych Palestyny, często na stokach górskich. Sprawozdanie biblijne w przekładzie Johannessa Grebera podaje,
że kiedy Jezus umarł, "ziemia się zatrzęsła i pokruszyły się skały.
Odsłoniły się grobowce i liczne zwłoki pochowanych tam zmarłych zostały
podrzucone do pionu. W tej pozycji wystawały z grobów i oglądało je
wiele osób, które wracając do miasta mijały to miejsce". Zatem okazuje
się, że zamiast zmartwychwstania, jak sugerują niektóre tłumaczenia
Biblii, nastąpiło wtenczas jedynie odsłonięcie zwłok i ukazanie ich
oczom obserwatorów, co powtórzyło się teraz w Gwatemali - Mat. 27:51-53

W końcu Towarzystwo skapitulowało i próbowało się zdystansować od Johannesa Grebera.
The Watchtower z 1 kwietnia 1983, s.31 (Strażnica nr22 z 1983, s.24)
. Dlaczego w ostatnich latach "Strażnica" nie
powoływała się na przekład Pisma Świętego, który opracował były ksiądz
katolicki, Johannes Greber?
Wersję tę przytaczano od czasu do czasu na poparcie sposobu, w jaki
"New World Translation" (Przekład Nowego Świata) oraz inne miarodajne
tłumaczenia Biblii oddają tekst Ewangelii według Mateusza 27:52,53 oraz
według Jana 1:1. Niemniej
jednak w roku 1980 ukazała się w przedmowie do "Nowego Testamentu"
Johannesa Grebera wzmianka o istotnym znaczeniu, z której wynika, że
tłumacz ten w poszukiwaniu sposobów wyjaśnienia trudniejszych
fragmentów zdał się na "Boski świat duchów".
Powiedziano tam:
"Jego żona, będąca medium Boskiego świata duchów, często pośredniczyła
w przekazywaniu księdzu Greberowi trafnych odpowiedzi pochodzących od
Posłańców Bożych". Uznano za niestosowne, by "Strażnica" korzystała z
przekładu, który ma tak ścisłe powiązania ze spirytyzmem (Powt.Pr.
18:10-12). Podstawy naukowe, na jakich opiera się sposób oddania
powyższych wersetów w "New World Translation", są dostatecznie mocne i
dlatego nie ma potrzeby, by powoływać się w tej sprawie na tłumaczenia
Grebera. Nic więc straconego, gdy nie posługujemy się już tym
przekładem.
Towarzystwo po raz kolejny ukazało w powyższym cytacie swoją
nieuczciwość, sprawiając tu wrażenie, że do roku 1980 nie było świadome
powiązań Grebera ze światem duchów, które pomagały mu w tłumaczeniu
Biblii, ale jak sami widzicie zwyczajne odwołanie się do Watchtower Library
na CD dostarcza mnóstwo dowodów, iż Towarzystwo wiedziało o tym na
długo przed rokiem 1980. Mało tego, było tego świadome zanim
opublikowało swój Przekład Nowego Świata!
Jakich zmian potrafi dokonywać Strażnica widać w Liście do Hebrajczyków 1:6, który w New World Translation of the Holy Scriptures (wydanie
z roku 1970) brzmi: "But when He again brings His First-born into the
inhabited earth He says: 'And let all God's angels worship him.'" ["Lecz gdy znowu wprowadza swego Pierworodnego na zamieszkaną ziemię, mówi: 'I niech mu oddadzą cześć
wszyscy aniołowie Boży'"]. W tym fragmencie powiedziano, że "aniołowie
Boży maja oddawać cześć Jezusowi". Ale już w wydaniu z roku 1984 wymowa
Hebrajczyków 1:6 została wykoślawiona przez skierowanie uwagi z oddawania czci na złożenie hołdu, czym rozwodniono rzeczywistą pozycję Jezusa. Ciało Kierownicze powinno się wstydzić!
To, co dzieje się w praktykowanym przez Towarzystwo wstawianiu słówek w
Biblię, można ująć następująco: 1) pojawiają się tam, gdzie nie
powinny, i 2) poprzez taki dodatek zmieniają cały kontekst wypowiedzi!
Na przykład w Filipian 2:9,10 wg Biblii warszawskiej czytamy: "Dlatego też Bóg wielce go wywyższył i obdarzył go imieniem, które jest ponad wszelkie imię.
Aby na imię Jezusa zginało się wszelkie kolano na niebie i na ziemi, i
pod ziemią" (podobnie mamy w BT, Brzeska, Romaniuk, Poz, Bg). [W NW: "For this very reason also God exalted him to a superior position and kindly gave him the name that is above every [other] name"; w : "Dlatego też Bóg wyniósł go na wyższe stanowisko i życzliwie dał mu imię, które przewyższa wszelkie inne imię, żeby w imię Jezusa zgięło się wszelkie kolano tych w niebie i tych na ziemi, i tych po ziemią"].
Takich samych zmian Towarzystwo dokonało w Kolosan 1:16,17,20.
Inną manipulacją, jakiej dopuszczono się na tekście biblijnym jest
błędne przedstawianie okresleń związanych ze "świątynią" i
"sanktuarium". W języku greckim słowa te brzmią hieron i naos.
Hieron jest greckim słowem określającym cały kompleks świątynny ze wszystkimi jego przybudówkami i dziedzińcami. Wyraz naos
odnosi się do wewnętrznego sanktuarium kompleksu świątynnego, które
obejmowało Miejsce Święte i Najświętsze (Święte Świętych).
Różnica pomiędzy tymi dwoma terminami została dobrze zdefiniowana w The Watchtower
z 15 sierpnia 1960 roku. Objaśniając drugi rozdział Ewangelii wg Jana
(gdzie opisano obecność wymieniających pieniądze i wszystkich zwierząt
sprzedawanych w świątyni) na stronie 493 w paragrafie drugim artykułu
zatytułowanego "Świątynia w czasach apostolskich'', powiedziano:
Jaki układ musiałby mieć budynek, żeby wydzielić miejsce na cały ten
handel? Faktem jest, że ta świątynia nie była już pojedynczym
budynkiem, ale złożoną strukturą, w centrum której znajdowało się
sanktuarium. W oryginalnym języku bardzo wyraźnie ukazano, że pisarze
biblijni rozróżniali dwa używane wtedy słowa hieron oraz naos. Hieron odnosi się do całego placu świątynnego, podczas gdy naos
miał zastosowanie do samej struktury świątyni, będącej następczynią
przybytku z pustyni. Dlatego Jan powiedział, że Jezus natknął się na
cały ten handel w hieron.
W powyższej Strażnicy poprawnie określono greckim słowem hieron
zewnętrzną część obszaru świątynnego (o którym Biblia mówi, że
przebywali tam wymieniający pieniądze). Jednakże dwadzieścia lat
później w Strażnicy z 15 sierpnia 1980 roku (wyd. pol. nr 5 z 1981, s.3) błędnie wskazano, że wymieniający pieniądze znajdowali się w miejscu świątyni określanym słowem naos.
Uczyniono to w artykule mającym na celu uzasadnić naukę Towarzystwa, że
"wielka rzesza" jest klasą ziemską, podkreślając przy tym, że według
Objawienia 7:15 znajdują się w Bożym naos. (Sanktuarium świątyni, naos, wyobraża z Biblii niebo).
Ale w tym artykule uczyniono coś więcej. Dopuszczono się jaskrawego
fałszowania Biblii. Wprowadzono czytelników w błąd, wmawiając im, że w
podawanych tekstach występują inne słowa niż w rzeczywistości!
The Watchtower z 15 sierpnia 1980, s.15
The Greek word na.os´ refers often to the inner sanctuary representing heaven itself
. BUT it was the entire temple (na.os´) that had been 46 years in the building
. It was the entire temple (na.os´) that was destroyed as a judgment from God
. It was from the courts of the outer temple (na.os´) that Jesus drove the money changers
. It was in the outer temple (na.os´) that Judas threw back the 30 pieces of silver
. HENCE it is consistent that the "great crowd" serve God in the earthly court of the spiritual temple
Strażnica nr 5 z 1981, s.3
Greckie słowo naos' odnosi się często do wnętrza przybytku, przedstawiającego samo niebo:
ALE określa także:
. cały kompleks zabudowań świątynnych (naos'), których usunięcie trwało 46 lat,
. całą świątynię (naos') zburzoną z wyroku Bożego,
. zewnętrzny dziedziniec świątyni (naos'), gdzie Judasz porzucił 30 srebrników.
STĄD wynika logiczny wniosek,
. że "wielka rzesza" służy Bogu na ziemskim dziedzińcu duchowej świątyni.
Cytat pochodzi z artykułu Gdzie 'wielka rzesza' pełni świętą służbę? Próbowano w nim wywołać wrażenie że słowo naos
było niekiedy używane w Biblii w znaczeniu całego kompleksu
świątynnego, a nie tylko wobec wewnętrznego sanktuarium (jest to punkt
o decydującym znaczeniu, gdyż wewnętrzne sanktuarium oznacza niebo). W
powyższych wypowiedziach starano się przytoczyć biblijne przykłady
odnoszenia naos do "całej świątyni", łącznie z Dziedzińcem Pogan.
[Co ciekawe, w polskim wydaniu owej Strażnicy,
nie wiedzieć czemu ramkę tą przetłumaczono błędnie (punkt 1) i z
pominięciem punktu 3, czyli - It was from the courts of the outer
temple (na.os´) that Jesus drove the money changers (Określa
dziedziniec poza świątynią <naos'>, skąd Jezus przepędził
wymieniających pieniądze)].
Zastanawiające jest, dlaczego w powyższych stwierdzeniach w Strażnicy
przemilczano biblijne wersety, jakie można byłoby zacytować na poparcie
powyższych wniosków. Otóż wyjaśnienie jest proste. W przeciwieństwie do
wyraźnie sformułowanych w ramce wniosków, to własny przekład
Towarzystwa The Kingdom Interlinear Translation of the Greek Scriptures ujawnia,
że w dwóch przypadkach na jakie się powołano, słowo to nie występuje w
Biblii. We wszystkich wersetach opisujących poniższe wydarzenia
wyraźnie występuje słowo hieron, a nie naos:
. Określa dziedziniec poza świątynią (hieron - a nie naos),
skąd Jezus przepędził wymieniających pieniądze. [Zdania tego nie ma w
polskim wydaniu Strażnicy]. (Zobacz: Mt 21:12; Mk 11:15; Łk 19:45 i Jn
2:14,15 w Kingdom Interlinear Translation).
. Określa całą świątynię (hieron - a nie naos) zburzoną z wyroku Bożego. (Zobacz: Mt 24:1,2; Mk 13:1-3 Łk 21:5,6 w Kingdom Interlinear).
Towarzystwo okłamało swoich czytelników! Tam nie ma żadnego naos, tylko hieron!
The Kingdom Interlinear Translation of the Greek Scriptures konsekwentnie oddaje hieron jako świątynia, a naos jako boskie miejsce zamieszkania. Nie ma ani jednego miejsca, żeby było inaczej lub żeby posługiwano się tymi terminami zamiennie.
Grecko-polski Nowy Testament, wydanie interlinearne z kodami gramatycznymi, także konsekwentnie oddaje naos' jako przybytek, co wyraźnie nawiązuje do Miejsca Najświętszego w świątyni Bożej. Takie tłumaczenie popiera Wielki słownik grecko-polski Nowego Testamentu (Vocatio), gdzie pod hasłem naos' czytamy: "świątynia, (święty) przybytek".
Ma to także swoje dalsze konsekwencje. Takie fałszywe tłumaczenie
wersetów pomaga Towarzystwu podtrzymywać swoją doktrynę o drugorzędnej
klasie chrześcijan, czyli "wielkiej rzeszy", która nie ma prawa wstępu
do nieba. Ale wnikliwa analiza użycia w Biblii (ja posłużę się tu The Kingdom Interlinear Translation of the Greek Scriptures) przez apostoła Jana słowa naos
w odnośnych wersetach Objawienia wykazuje, że ZAWSZE pojawia się ono w
związku z wewnętrznym sanktuarium wyobrażającym niebo (wystarczy
sięgnąć do Objawienia 3:12; 7:15; 11:1; 11:19; 14:15; 15:5; 16:1,17 w The Jerusalem Bible lub w Grecko-polskim Nowym Testamencie). Nawet jedna z własnych książek Towarzystwa, Wtedy dokona się tajemnica Boża, (1969 [w języku polskim brak]) omawiając Objawienie 11:2 podaje:
Then Is Finished the Mystery of God, s.260
Sanktuarium świątyni, czyli naos zajmowało jedynie część obszaru świątynnego.
Objawienie 11:2 według Przekładu Nowego Świata brzmi:
Ale co do dziedzińca który jest na zewnątrz sanktuarium świątyni (naos), wyrzuć go precz i nie mierz, bo został dany narodom ("poganom" - Poz, Kowalski, Bw, BT, AV, NEB, Moffat), a one będą deptać święte miasto przez czterdzieści dwa miesiące.
Uczeni bibliści powszechnie zgadzają się z tym, że "dziedziniec, który jest na zewnątrz" naos, ma w tym wersecie związek z dziedzińcem pogan w świątyni odbudowanej przez Heroda (na przykład przypis do tego wersetu w The New American Bible). Oczywiste jest, że ten zupełnie zewnętrzny dziedziniec w żaden sposób nie należy do naos (wewnętrznego sanktuarium, czyli "boskiego miejsca zamieszkania", Kingdom Interlinear),
na którym w Objawieniu 7:15 Towarzystwo usiłuje umieścić "wielką
rzeszę" służącą Bogu. Powiedziano o nim, że jest "na zewnątrz" naos, a osoby znajdujące się na nim zobrazowano jako przeciwników, a nie jako zwolenników prawdziwego wielbienia!
Kolejnym znaczącym punktem jest to, że w Objawieniu 7:9,15 o "wielkiej
rzeszy" powiedziano, iż znajduje się "przed tronem" Boga. Jak wskazują
publikacje Towarzystwa, greckie słowo tłumaczone w tym wersecie na
"przed" brzmi enopion i dosłownie znaczy "w obliczu".
Wspaniały finał Objawienia bliski!, 1988, s. 123
Skoro jednak wielka rzesza 'stoi przed tronem', to skąd wiadomo, że nie
znajduje się w niebie? Jest na to wiele przekonujących dowodów. Na
przykład wyraz grecki przetłumaczony tu na "przed" (e.no'pi.on)
znaczy dosłownie "w obliczu" i kilkakrotnie został użyty w odniesieniu
do ludzi na ziemi, którzy znajdują się "przed" Bogiem, "w obliczu" Boga
lub "przed obliczem" Bożym (Rzymian 14:22, BT; Galatów 1:20, Bg; 1 Tymoteusza 5:21; 2 Tymoteusza 2:14, BT, Bg).
Zjednoczeni w oddawaniu czci jedynemu prawdziwemu Bogu, 1989, s.104
W widzeniu Jana ta "wielka rzesza" nie znajdowała się w niebie. To, że "stali przed tronem" (po grecku: e.no'pi.on tu thro'nu,
"w obliczu tronu") Bożym, nie musi oznaczać, że są w niebie. Stoją
tylko "w obliczu" Boga, który mówi, że patrzy z nieba na synów
ludzkich.
Tłumaczenie na pozór logiczne, ale to greckie słowo poprzez całą Księgę
Objawienia używane jest wielokrotnie do określenia umiejscowienia
przedmiotów lub osób "przed" czy "w obliczu" Boga w niebie i tylko tam! Rzut oka na poniższe wersety w The Kingdom Interlinear Translation of the Greek Scriptures wykazuje to wyraźnie:

Werset z Obj.

Tekst

1:4

i od siedmiu duchów, które są przed [enopion] jego tronem

4:5

a przed [enopion] tronem płonie siedem lamp ognistych i one oznaczają siedem duchów Bożych

4:6

A przed [enopion] tronem jest jak gdyby morze szklane podobne do kryształu.

4:10

dwudziestu
czterech starszych upada przed [enopion] Zasiadającym na tronie i
oddaje cześć Żyjącemu na wieki wieków i rzuca przed [enopion] tron
swoje korony

7:9

wielka rzesza, (...) stojąca przed [enopion] tronem i przed Barankiem, ubrana w długie, białe szaty

7:11

A
wszyscy aniołowie stali wokół tronu i starszych, i czworga żywych
stworzeń i upadli przed [enopion] tronem na twarze swoje, i oddali
cześć Bogu

7:15

Właśnie dlatego są przed [enopion] tronem Boga i dniem i nocą pełnią dla niego świętą służbę w jego świątyni

8:3

I
przybył inny anioł, (...) i dano mu dużo kadzidła, aby wraz z
modlitwami wszystkich świętych ofiarował je na złotym ołtarzu, który
był przed [enopion] tronem

9:13

I usłyszałem jeden głos od rogów złotego ołtarza, który jest przed [enopion] Bogiem

11:16

A
dwudziestu czterech starszych, którzy zasiadali przed [enopion] Bogiem
na swych tronach, upadło na twarze swoje i oddało cześć Bogu

14:3

I
śpiewają [144 000] jak gdyby nową pieśń przed [enopion] tronem i przed
[enopion] czworgiem żywych stworzeń, i starszymi

Gdy rozważymy kontekst zastosowania w Objawieniu słowa e.no'pi.on, to nie ma najmniejszej wątpliwości, że "wielka rzesza" znajduje się "przed tronem" (e.no'pi.on tu thro'nu)
w tym samym znaczeniu co siedem lamp ognistych, podobne do kryształu
morze szklane, korony 24 starszych, aniołowie, sami starsi, cztery żywe
stworzenia, złoty ołtarz i 144 000.
W roku 1998 Towarzystwo
zmodyfikowało swoją doktrynę o umiejscowieniu "wielkiej rzeszy", ale to
daje dodatkowe argumenty przeciwko temu, że znajduje się ona na ziemi.

Strażnica z 1 lutego 1998, s.21
Wielka rzesza razem z chrześcijanami namaszczonymi duchem oddaje cześć
Bogu na ziemskim dziedzińcu wielkiej duchowej świątyni Jehowy
(Objawienie 7:14,15; 11:2). Nie ma podstaw sądzić, że znajduje się na odrębnym Dziedzińcu Pogan.
Gdy na ziemi przebywał Jezus, dziedziniec taki istniał w świątyni. Nie
było go jednak w planach świątyni Salomona i Ezechiela, sporządzonych
pod natchnieniem Boga. W świątyni Salomona istniał dziedziniec
zewnętrzny, na którym wspólnie wielbili Boga Izraelici z prozelitami,
mężczyźni i kobiety. Stanowi to proroczy pierwowzór ziemskiego
dziedzińca świątyni duchowej, gdzie zgodnie z wizją Jana świętą służbę
pełni wielka rzesza.
Dowodem, że "wielka rzesza" nie znajduje się w niebiańskim sanktuarium Boga powinno być wykazanie w jakiś sposób, iż zwrot "naos" może obejmować także "dziedziniec, który jest na zewnątrz sanktuarium świątyni (naos)",
o którym czytamy w Objawieniu 11:2. Ale - jak wskazuje na to cytowana
powyżej własna publikacja Towarzystwa - sam ten werset jasno temu
przeczy, ponieważ dokonano w nim wyraźnego rozróżnienia pomiędzy
dziedzińcem a sanktuarium świątyni. Jan w oczywisty sposób używa
terminu "naos" w wąskim znaczeniu ograniczającym się tylko do "boskiego miejsca zamieszkania" Boga.
Nic takiego w tych wersetach nie ma:
Objawienie 7:14,15 (Grecko-polski Nowy Testament, wydanie interlinearne)
Kai eipeka auto, Kyrie mou, su oidas. Kai eipen moi Outoi eisin oi
erchomenoi ek tes thlipeos tes megales, kai eplunan tas stolas auton
kai eleukanan autas en to haimati tou arniou. Dia touto eisin enopion
tou thronou tou Theou, kai latreuousin auto hemeras kai nuktos en to nao autou.
I rzekłem mu: Panie mój, ty wiesz. I powiedział mi: Ci są przychodzący
z ucisku wielkiego i opłukali szaty ich, i wybielili je w krwi baranka.
Dla tego są przed tronem Boga, i służą mu dniem i nocą w przybytku jego.
Objawienie 11:2 (Grecko-polski Nowy Testament, wydanie interlinearne)
Kai ten aulen ten ezothen tou naou ekbale ezothen kai me auten metreses, hoti edothe tois ethnesin, kai ton polis ton hagias patesousin
I dziedziniec na zewnątrz przybytku porzuć na zewnątrz i nie go zmierz, bo dany został narodom [przypis: pogańskim]. I miasto święte deptać będą.
Bez względu na to, którą świątynię powiązalibyśmy z Objawieniem 11:2 -
czy byłaby to świątynia Salomona, Ezechiela czy Heroda - głównym
punktem tematu jest to, że ten "ziemski dziedziniec" znajduje się "na
zewnątrz sanktuarium świątyni (naos)", podczas gdy "wielką rzeszę" z Objawienia 7:15 opisano, że stoi wewnątrz sanktuarium świątyni, czyli w naos.
I takie tłumaczenie tożsamości "wielkiej rzeszy" poparte zostało w roku 2002.
Strażnica z 1 maja 2002 roku
W opisie wielkiej rzeszy z wizji Jana "świątynia" jest tłumaczeniem precyzyjniejszego określenia naos.
W kontekście świątyni jerozolimskiej na ogół odnosi się ono do Miejsca
Najświętszego, do samego budynku świątyni lub do całego obiektu.
Czasami tłumaczy się je na "sanktuarium".
Jak się można łatwo przekonać na podstawie greckiego tekstu z The Kingdom Interlinear Translation of the Greek Scriptures
nie ma żadnego "czasami tłumaczy się je na..." - tam ZAWSZE jest
tłumaczone na "sanktuarium", a dosłowniej na "boskie miejsce
zamieszkania"! Poza tym naos absolutnie nie ma w Biblii związku z "całym obiektem świątyni". Natchnione Pismo używa w takim wypadku innego zwrotu - hieron. Zawsze.
Dlaczego zatem Towarzystwo okłamuje swoich współbraci co do prawdziwego miejsca przebywania wielkiej rzeszy?
Prawdopodobnie ma to związek z innym bluźnierstwem Towarzystwa:
Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego, s.83
W owym czasie [w roku 1932] Jonadabów nie uważano za Świadków Jehowy
(zob. Strażnicę wyd. pol. Z 15 października 1934, s.314). Jednakże
kilka lat później w Strażnicy z 1 lipca 1942 roku powiedziano: "Te
'drugie owce' [Jonadabowie] stały się Jego świadkami, tak jak wierni
słudzy żyjący przed śmiercią Chrystusa - od Jana Chrzciciela wstecz aż
do Abla - byli niezłomnymi świadkami na rzecz Jehowy.
Chociaż w roku 1942 Towarzystwo łaskawie pozwoliło członkom tzw.
"drugich owiec" być Świadkami Jehowy, to ich status cały czas
pozostawał drugorzędny wobec "braci" Jezusa. Do sprawy tej powracano
kilkakrotnie. Najciekawsze jest to, co obowiązuje aż do dnia
dzisiejszego.
The Watchtower z 1 kwietnia 1979 (Strażnica nr2 z 1980, s.24):
. Czy Jezus jest "pośrednikiem" tylko dla chrześcijan namaszczonych duchem?
Chrystus jest "pośrednikiem Nowego Przymierza", jakie Jehowa zawarł z
duchowym Izraelem, "Izraelem Bożym", którego członkowie będą służyć w
niebie u boku Jezusa w charakterze królów i kapłanów (...) zatem w
sensie ściśle biblijnym Jezus jest "pośrednikiem" tylko dla pomazańców.
The Watchower z 15 listopada 1979 (Strażnica nr17 z 1980, ss.13,15)
Jezus Chrystus zatem jest w niebie i tam pośredniczy między
Bogiem a duchowymi Izraelitami, przebywającymi jeszcze w ciele jako
mężczyźni i niewiasty.
Liczebność tego niewielkiego "narodu
świętego" była wprawdzie ograniczona, ale mimo to zakres pośrednictwa
Jezusa Chrystusa stopniowo się rozszerzał. Bóg przestrzegał pewnego
porządku w przyjmowaniu poszczególnych grup ludzkich do nowego
przymierza. I tak mniej więcej przez jeden rok od pamiętnej
Pięćdziesiątnicy pełnił Jezus rolę Pośrednika jedynie w stosunku do
duchowych Izraelitów. (...) Żyje jeszcze na ziemi przeszło 9 000 osób,
które wyznają swoją przynależność do Izraela duchowego, objętego nowym
przymierzem. Są to "słudzy nowego przymierza", podobnie jak Paweł i
Tymoteusz (...) Z chwilą gdy ostatni spośród tych aprobowanych
Izraelitów duchowych przestaną być "ludźmi" - wskutek śmierci na ziemi
i wzbudzenia z martwych do uczestnictwa w Królestwie - zarazem ustanie
także pośrednictwo Jezusa Chrystusa.
Reprezentujące tzw. "pomazańców' Ciało Kierownicze zawłaszczyło Jezusa
dla siebie, odmawiając pozostałym chrześcijanom korzystania z
arcykapłańskich usług Chrystusa, a tym samym sami stali się
pośrednikami dla swoich współbraci!
The Watchower z 15 listopada 1979 (Strażnica nr17 z 1980)
Mimo wszystko ["drugie owce"] odnoszą korzyść z funkcjonowania nowego
przymierza. Mają z niego podobny pożytek jak w starożytnym Izraelu
"cudzoziemcy", czyli obcy "przybysze" mieszkający pośród Izraelitów,
których wtedy obowiązywało Przymierze Prawa (Wyjścia 20:10; Kapł.
19:10, 33, 34; Apok. 7:9-15, NW).
Dla utrzymania więzi ze "Zbawicielem naszym, Bogiem", ta
"wielka rzesza" musi dbać o pozostawanie w jedności z ostatkiem
duchowych Izraelitów
.
Według Towarzystwa zatem osoby należące do tzw. "klasy ziemskiej" nie
są objęte Nowym Przymierzem, którego pośrednikiem jest Chrystus, a
korzystają z dobrodziejstw Bożych jedynie dzięki temu, że towarzyszy
tym, którzy uważają się za ostatek pozostających jeszcze na ziemi
144,000.
Ale to przecież bluźnierstwo! Natchnione Słowo Boże mówi wyraźnie:
1 Tymoteusza 2:5,6
Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który dał samego siebie na odpowiedni okup za wszystkich.
Nigdzie nie czytamy w Biblii o rozgraniczeniu na chrześcijan objętych
Przymierzem czy też nie. Paweł mówi o "ludziach" w sensie ogólnym, o
każdym z nas, mówi, że Jezus dał "okup za wszystkich" - tak za mnie jak
i za każdego innego chrześcijanina. Dlatego Chrystus jest też moim
Pośrednikiem w drodze do Boga. Nie ma innego sposobu na zbliżenie się
do Jehowy.
Jana 14:6
Jezus mu rzekł: "Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze mnie".
Jeśli Towarzystwo odmawia mi możliwości uznania Jezusa moim
Pośrednikiem, to jednocześnie odgradza mi drogę do Boga! Pozbawia mnie
możliwości osobistej więzi z Bogiem, bo nikt nie przyjdzie do Boga,
inaczej jak poprzez Jezusa. Wybawienie można uzyskać jedynie przez
uznanie Jezusa swoim Panem, Zbawicielem i Pośrednikiem:
Jana 10:9
Ja jestem drzwiami; kto wejdzie przeze mnie, ten będzie wybawiony i wejdzie oraz wyjdzie i znajdzie pastwisko.
Chrystus oddał swoje życie za wszystkich, stał się okupem dla każdego,
kto w niego uwierzy, a błogosławieństwa płynące z tego faktu są
dostępne dla wszystkich ludzi, którzy pragną z tego skorzystać.
Jana 3:16
Albowiem Bóg tak bardzo umiłował świat, że dał swego jednorodzonego Syna, aby nikt, kto w niego wierzy, nie został zgładzony, lecz miał życie wieczne.
Dodatkowym argumentem jest to, że Chrześcijańskie Pisma Greckie każdego
naśladowcę Jezusa Chrystusa uznają za jego duchowego brata lub siostrę.
Nie znajdziemy nigdzie rozróżnienia na chrześcijan pierwszej i drugiej
kategorii. Gdyby faktycznie była to jedna z kluczowych nauk związanych
ze zbawieniem ludzkości, to bez wątpienia Bóg lub Jezus wyraźnie by o
tym powiedział. Natomiast Towarzystwo musi do tego dochodzić różnymi
pokrętnymi wyjaśnieniami. A przecież przesłanie Pisma jest jasne:
Rzymian 8:14-17
Wszyscy bowiem, których prowadzi duch Boży, są synami
Bożymi. Gdyż nie otrzymaliście ducha niewoli, na nowo wzbudzającego
bojaźń, lecz otrzymaliście ducha usynowienia, przez którego to ducha
wołamy: "Abba, Ojcze!" Tenże duch świadczy wespół z naszym duchem, że jesteśmy dziećmi Bożymi.
Jeżeli więc jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami wprawdzie
Bożymi, lecz współdziedzicami z Chrystusem, jeśli tylko razem cierpimy,
abyśmy też razem zostali otoczeni chwałą.
Czytając cały kontekst ósmego rozdziału Listu do Rzymian widać
wyraźnie, że apostoł Paweł rzeczywiście pisze o dwóch klasach. Lecz
pisze nie o dwóch klasach ludzi różniących się co do nadziei,
co do niebiańskiego czy też ziemskiego życia w przyszłości. Przeciwnie,
te dwie klasy to z jednej strony ci, których prowadzi duch Boży, z
drugiej zaś ci, którymi rządzi grzeszne ciało. Różnica, o jakiej mówi
apostoł, dotyczy nie nadziei na życie w niebie lub na ziemi, lecz samego życia lub śmierci, przyjaźni z Bogiem lub nieprzyjaźni wobec Niego. Wynika to z innych wersetów:
Rzymian 8:6-9
Albowiem myślenie ciała oznacza śmierć, lecz myślenie ducha oznacza
życie i pokój; ponieważ myślenie ciała oznacza nieprzyjaźń z Bogiem, bo
nie jest podporządkowane prawu Bożemu ani w rzeczywistości być nie
może. Toteż ci, którzy są w zgodzie z ciałem, nie mogą się podobać
Bogu. Jednakże wy nie jesteście w zgodzie z ciałem, lecz z duchem,
jeśli duch Boży istotnie w was mieszka. Ale jeśli ktoś nie ma ducha
Chrystusa, to do niego nie należy.
W tym, co pisze Paweł, sprawa nie dotyczy niebiańskiego czy ziemskiego
życia, lecz po prostu tego, czy się żyje według Ducha, czy przeciwnie -
według grzesznego ciała. Paweł stawia sprawę jasno: Albo posiada się
ducha Bożego i wydaje jego owoc, albo jest się wrogiem Boga i nie
przynależy się do Chrystusa. Bez tego ducha nie ma ani "życia, ani
pokoju", jest tylko śmierć. Jeśli człowiek posiada ducha Bożego, jest
synem Boga, zgodnie z tym, co Paweł stwierdza w wierszu 14: "Wszyscy
bowiem, których prowadzi duch Boży, są synami Bożymi".
Apostoł Paweł nie mówi "niektórzy", ale "WSZYSCY, których prowadzi duch
Boży" są Jego synami, Jego dziećmi. Ci, których ten duch prowadzi,
posiadają "świadectwo" ducha łącznie z dowodem, jaki stanowią owoce
ducha w ich życiu.
Bardzo ciekawie oddano Rzymian 8:9 w przekładzie/parafrazie NT "Słowo Życia":
I pamiętajcie, że jeśli w kimś nie ma ducha Chrystusowego, w ogóle nie jest on chrześcijaninem
Tu już nie pozostawiono wątpliwości - nie można nawet być
chrześcijaninem [bez względu jaką przypiszemy mu nadzieję], jeśli nie
ma się łączności z Chrystusem!
Innym umyślnie błędnie przetłumaczonym wersetem w NŚ jest Jana 17:3:
To znaczy życie wieczne: ich poznawanie ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz tego, któregoś posłał, Jezusa Chrystusa.
Natomiast werset ten wg dosłownych przekładów z greki powinien brzmieć następująco:
The Kingdom Interlinear Translation of the Greek Scriptures
This but is the everlasting life in order that they may be knowing you the only true God
Ale to jest niekończące się życie w znaczeniu, że oni mają być zaznajomieni z tobą jedynym prawdziwym Bogiem
Emphatic Diaglott
This and is the age-lasting life, that they might know thee the only true God
A to jest wiecznotrwałe życie, że oni z mocą znają ciebie jedynego prawdziwego Boga
To spora różnica pomiędzy "byciem zaznajomionym" lub "znaniem czegoś z
mocą" kogoś lub czegoś, a ciągle "poznawać" kogoś lub coś"! Oczywistym
powodem, dla którego Towarzystwo kładzie nacisk na niekończące się
"poznawanie" jest to, że dzięki rozpowszechnianiu swoich publikacji ma
możliwość pomnażania swojej fortuny, przy czym wcale nie jest
zainteresowane osiągnięciem przez nas dokładnej znajomości Boga, ale
wmawianiu, że niezbędne jest niekończące się nabywanie ich literatury.
TS zamieniło też zwrot "poznać" (w odniesieniu do Boga), na "dokładne
poznanie", co także kieruje umysł na niekończący się proces.
Mógłbym jeszcze długo rozwijać te zagadnienia, ale powstała by z tego książka, zatem na tym poprzestanę.
Panowie, i byli współwyznawcy ze zboru, jestem przekonany, że większość
z ponad 6 milionów Świadków Jehowy na świecie to osoby szczere. I stale
polecam te biedne zwiedzione owce w moich modlitwach. Będzie mi brak
wielu moich byłych braci i sióstr, z którymi znałem się od kilkunastu
lat. Kocham i szanuje spore grono z moich byłych braci i sióstr. Nie
chowam urazy do nikogo z kim spotykałem się w Sali Królestwa. Moje
animozje dotyczą jedynie Ciała Kierowniczego, które umyślnie wprowadza
w błąd miliony ludzi na całym świecie, po to, by utrzymać swoje
struktury władzy!
Jestem przekonany, że ci, którzy sami nazwali się klasą wiernego i
roztropnego niewolnika dobrze wiedzą, iż uczą ludzi fałszywych doktryn,
które umacniają ich pozycję. Nie istnieją żadne biblijne fakty na
poparcie roku 607 p.n.e., przy którym oni się upierają, ani nie ma też
archeologicznych dowodów wpierających tą datę! Biblia nigdzie nie mówi,
że Jeruzalem miało byś spustoszone przez 70 lat, ale mówi, iż "narody
będą służyć Babilonowi 70 lat"!
Jeremiasza 25:11
I cała ta ziemia stanie się miejscem spustoszonym, dziwowiskiem, a narody te będą musiały służyć królowi Babilonu przez siedemdziesiąt lat
Kurczowe trzymanie się roku 607 p.n.e. jest z perspektywy Towarzystwa
uzasadnione, gdyż na tej dacie opierają się wszelkie wyliczenia
związane z czasami nowożytnymi. Jeśli Jeruzalem nie zostało zburzone w
roku 607 p.n.e., to Jezus nie rozpoczął swojej paruzji w roku 1914, ani
nie przyszedł też na żadną inspekcję w roku 1918, nie wybrał też
Towarzystwa Strażnica na swojego "niewolnika" i "proroka" w roku 1919,
a więc byliby oni po prostu samozwańcami!
I to jest prawdziwy powód upierania się Towarzystwa przy roku 607
p.n.e. wbrew wszelkim dowodom historycznym i archeologicznym.
Na zakończenie - jeśli ktokolwiek z członków zboru zechce odwiedzić
mnie z wizytą towarzyską, to będzie on mile widziany. Ale nie chce
gościć komitetu sądowniczego ani nie życzę sobie jakiejkolwiek innej
formy karcenia mnie czy to przez wizyty w domu czy przez telefon.
Jestem świadomy, że poprzez sekciarskie rządy Ciała Kierowniczego
Świadków Jehowy zostanę prawdopodobnie odcięty od jakichkolwiek
kontaktów z wami zaraz po otrzymaniu tego listu o odłączeniu się.
Liderzy z Brooklynu określają tą praktykę mianem ochrony zboru przed
szkodliwymi poglądami, ale tak naprawdę ma to chronić Ciało Kierownicze
przed zminimalizowaniem odpływu członków organizacji!
Jednocześnie oświadczam, że jeśli w jakikolwiek sposób zostanę w Sali
Królestwa zniesławiony, bez względu na formę czy postawę poszczególnych
Świadków, jestem gotowy wszcząć postępowanie karne. Mam tu na myśli
wypowiadanie się o mnie jak o odstępcy albo o każdej innej oszczerczej
wypowiedzi powstałej na bazie mojej uzasadnionej powyżej decyzji
odejścia od tej sekty.
To wy, osoby na czołowych stanowiskach w tej organizacji
będziecie odpowiadać za fałszywe proroctwa, jakie aktywnie
propagujecie! Modlę się, abyście doszli do poznania prawdziwego Boga.
Nie mam wielkich nadziei wobec odstępców z Brooklynu, znanych jako
Ciało Kierownicze, ale mam nadzieję - i modlę się za was wszystkich -
że zrozumiecie, iż Jezus swoim okupem pojednał z Bogiem wszystkich,
którzy w to uwierzą, a nie tylko 144 000!

Z poważaniem
Marek Boczkowski